Muzyka

piątek, 8 sierpnia 2014

Epilog

[KLIK] - słuchaj i miłego czytania :)

*5 lat później*

Wszystko w życiu dawnych uczniów Studia ustabilizowało się. Kariera, praca, rodzina, potomstwo ...

Diego i Violetcie urodziła się piękna i zdrowa córeczka, z oczami po tacie i rysami twarzy po mamie. Dziś ma ona skończone 4 lata. Violetta i Diego wkładają dużo serca w jej wychowanie i nie widzą świata poza sobą i nią. Nazwali ją Martina. Co z karierą Pani Hernandez ? Od razu po urodzeniu, zrezygnowała z niej, oczywiście przez najbliższe miesiące nie mogła odciągnąć się od reporterów którzy wypytywali ją o każdy możliwych szczegół. Teraz wszystko się unormowało i żyje spokojnie w gronie rodziny i przyjaciół. 
Marco i Francesce niestety nie powiodło się dobrze ... Marco podczas trasy koncertowej zdradził swoją piękną Włoszkę. Mimo że przepraszał ją na milion różnych sposobów ta mu nie wybaczyła. Wzięła z nim rozwód i odebrała prawa rodzicielskie do Belli. Po dwóch latach bycia samotną matką znalazła sobie kogoś kto obdarzył ją wielką miłością - Tomasa, który nie patrzył na to czy ma dziecko czy też nie. Tomas z zawodu był scenarzystą dzięki czemu Francesca i Bella mogły rozwinąć się w kierunku aktorski i wciąż być blisko niego. Fedemiła emanowała gorącym uczuciem i wielką miłością, ale niestety nie udało im się z potomstwem co nie przeszkadzało im w ciągłym kochaniu się. Byli jednością. Pomimo ich podróży - Fede na koncerty, a Ludmiła na pokazy, uczucie nigdy nie zgasło, a nawet stawało się coraz większe. 

Każdego historia kiedyś się zakończy ... ale nikt nie umie powiedzieć w którym dokładnie momencie. Na zawsze pozostanie to sekretem. Dlatego należy pamiętać że mamy tylko jedno życie. Musimy czerpać z niego najwięcej ile możemy by potem nie żałować że nie podjęliśmy się możliwość które mieliśmy pod nosem. Przepraszajmy, kochajmy, wybaczajmy ... tak byśmy nie cierpieli i by nikt nie cierpiał przez nas. Pomagajmy, wpierajmy, słuchajmy ... bo nawet te proste czynności mogą wywołać na czyjej twarzy uśmiechem.Spełniajmy marzenia, nie poddawajmy się,idźmy przed siebie ... i nie żyjmy w lęku przed porażką. Oni wszyscy odnaleźli szczęście w swoim życiu którym podzielili się z innymi. 
Czas na nas. 


_________________________________

Tak wiem że nie umiem pisać prologów i ogólnie niczego. 
Chcę wam wszystkim podziękować za to że byliście ze mną.
Tym którzy byli tu od samego początku i wspierali mnie w nagłych załamaniach w sprawie bloga, ale również tym którzy są tu od niedawna i zostali do tego momentu.
Tak jak pisałam .... każda historia kiedyś się kończy. Zdecydowałam że skończy się ona tutaj.
Czy blog zostanie usunięty ?
Nie ...
Zostanie .... byście kiedyś jak wam się będzie nudzić, bądź zatęsknicie za mną, albo ja zatęsknię za tym blogiem wejdziecie i poczytacie to co najbardziej wam się podobało.
Ogólnie nie kończę z pisaniem ...
Jeśli będziecie chcieli pogadać bądź spytać o coś, z zakładkach macie mojego aska na którym zawsze jestem i odpowiadam.

Bardzo was wszystkich kocham i jeszcze raz dziękuję <3

Do zobaczenia w innej historii :*


//Mrs.Dominguez

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział XVIII ~ Koniec ...

*Miesiąc później*

Diego

Pod nasz dom podjechał duży autokar, a po drugiej stronie ulicy stały auta z logami różnych programów telewizyjnych. Violetta była pełna radość, lecz widziałem że powstrzymywała płacz przed rozłąką ze mną. Niestety nie mogłem z nią pojechać, praca ... dom. Ktoś musi zostać. Przytuliłem ją mocno i delikatnie pocałowałem, a ona po chwili weszła do autokaru. Pomachała mi, Fran i Camili które również przyszły się z nią pożegnać i odjechała. Zaprosiłem dziewczyny do domu by pogadać. Miło spędziliśmy resztę dnia.


*Dwa miesiące później*

Diego

Właśnie prowadziłem kolejne zajęcia z tańca w Studiu. Wciąż myślałem o Violetcie, codziennie oglądałem ją w telewizji razem z przyjaciółmi. Nagle do sali wbiegła Fran.
- Diego ! Szybko chodź - powiedziała łapiąc mnie za rękę.
- Fran prowadzę zajęcia - odpowiedziałem pokazując na uczniów.
- Zajęcia się skończyły ! - zawołała i pociągnęła mnie w stronę pokoju nauczycielskiego. Była tam również Camila. Nie wiedziałem o co chodzi, w końcu dały mi dojść do głosu.
- Teraz powiecie mi o co chodzi ?
- Nie gadaj tylko słuchaj - powiedziała Camila włączając mały telewizor w pokoju. Na ekranie pojawiła się Violetta:
,,- Czemu przerywa Pani trasę koncertową ? - spytał reporter.
- O tym najpierw dowie się mój mąż i przyjaciele, na więcej pytań nie mam zamiaru odpowiadać'' 
Byłem w szoku. Nic o tym nie wiedziałem i nawet nie domyślałem się przez co mogłaby przerwać trasę która była dla niej tak bardzo ważna. Spojrzałem na dziewczyny które również były zdziwione. 
- O co może chodzić ? - spytała Camila.
- Nie wiem, ale niedługo się dowiemy .... - powiedziałem cicho. 
Po chwili wróciłem do sali by kontynuować zajęcia. 

Godzinę później byłem już w domu. Otworzyłem drzwi i nagle zobaczyłem Violettę siedzącą na kanapie. Na mój widok wstała i szeroko się uśmiechnęła. Od razu do niej podbiegłem i mocno przytuliłem, lekko podnosząc do góry. Od razu spytałem co było powodem tego że postanowiła przerwać trasę. 
Poprosiła bym usiadł. Tak zrobiłem. Usiadła obok mnie i złapała za rękę. Wzięła głęboki wdech i wydech.
- Diego .... ja .... - zaczęła. 
- No co ? - spytałem.
- Jestem w ciąży ....


___________________________________

To chyba najkrótszy rozdział w historii tego bloga xDD
Jestem ciekawa czy ktoś się przestraszył tytułu tego rozdziału, ale on trochę nawiązuje do czegoś innego.
A więc ... następny post jaki się pojawi to Epilog .... co tu dużo mówić .... to już koniec tej miłosnej historii.

Ale więcej ckliwość pokaże pod epilogiem. 

//Mrs.Dominguez

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział XVII ~ Coś innego

Violetta

Powoli zaczęłam otwierać oczy. Ku mojemu zdziwieniu nikogo przy mnie nie było. Uniosłam się lekko by rozejrzeć się po pokoju, który również okazał się być pusty.
- Diego ! - zawołałam. Nie usłyszałam odpowiedzi. Gdy miałam zamiar wstać drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stanął Hiszpan z małą tacą. Z uśmiechem wróciłam do poprzedniej pozycji, a on położył tacę na moich kolanach.
- Smacznego - powiedział całując mnie w czoło i wychodząc do łazienki.
Zanim zaczęłam jeść zrobiłam zdjęcie posiłku. Pachniało tak pięknie jak wyglądało. Od razu wysłałam je do Fran i Cami. Po chwili z uśmiechem na twarzy zaczęłam jeść.
Na koniec nalałam mleka do herbaty i powoli sączyłam napój ze szklanki odkładając przy tym tacę na bok.
Po paru minutach do pokoju wszedł Diego. Uklęknął przy mnie i położył rękę na moim kolanie.
- Smakowało ? - zapytał.
- Bardzo - powiedziałam całując go przy tym w policzek. Powoli wstał i wziął tacę do ręki.
- Dziś możesz zrobić sobie dzień leniuszka, Fran napisała do mnie że jedzie z Bellą do dziadków - powiedział powoli wychodząc.
- A ty ? - spytałam gdy stanął w drzwiach.
- A ja będę się tobą zajmował - puścił do mnie oczko. Zszedł na dół do kuchni by odłożyć tacę.
W tej chwili zadzwonił mój telefon. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Odebrałam:
V: Jorge ?
J: Cześć gwiazdo, jak się czujesz ?
V: Dużo lepiej, dziękuję. To jedyny powód dla którego dzwonisz ?
J: Otóż nie, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość.
V: Jaką ?
J: Co powiesz na trasę koncertową po Ameryce Łacińskiej ?
V: Naprawdę ! - podskoczyłam z radości.
J: Tak, wszystko jest jeszcze do ustalenia ale zaczęła by się ona za jakiś miesiąc.
V: To wspaniale !
J: Przyjedź jutro do mojego biura by ustalić szczegóły, dobrze ?
V: Oczywiście - w tej chwili do pokoju wszedł Diego.
J: W takim razie do zobaczenia i miłego dnia.
V: Dziękuję, tobie również.
Po tych słowach rozłączył się, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Diego od razu usiadł obok mnie i spytał o co chodzi. Szybko opowiedziałam mu o tym co powiedział mi menadżer po chwili rzucając się na niego. Widziałam że nie był z tego tak bardzo zadowolony jak ja. Kiedy zaczęłam poważnie z nim rozmawiać, mówiąc wszystkie za i przeciw, rozmowa skończyła się na słowach ,,Będę baaardzo tęsknił'' po czym mocno mnie przytulił, na co ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- Pójdę się przejść - powiedział po chwili.
- Ale nie jesteś zły, prawda ? - spytałam dla pewności.
- Pójdę tylko do sklepu, zaraz wrócę - powiedział z udawanym uśmiechem.
Kiedy wyszedł z pokoju udałam się do łazienki by chociaż przebrać się w zwykłe ciuchy.


Diego

Wyszedłem na mały spacer po parku. Sam nie wiedziałem jak się czuje ... byłem zły ? smutny ? zawiedziony ? Nie tak wyobrażałem sobie nasze wspólne życie ... czy dam radę tyle wytrzymać bez niej ?
Nagle podbiegły do mnie jakieś kobiety z mikrofonami i kamerami.
- O co chodzi ? - spytałem lekko zdziwiony i przestraszony.
- Czy wie Pan już o trasie pańskiej żony ? Jest pan za czy przeciw ? Boi się Pan że coś zaiskrzy pomiędzy nią a jej menadżerem ? - zaczęły zadawać na raz setki pytań.
- Nie mam zamiaru odpowiadać na żadne z tych pytań - powiedziałem odsuwając kamerę z mojej twarzy. Zacząłem wracać do domu, ale one wciąż szły za mną i zadawały pytania.


*W tym samym czasie*

Violetta


Bez chip’u 
Ani kodu kreskowego 
Śpiewając cały czas 
Gram na mojej gitarze 
Zrób to wszystko żeby pokonać samego siebie 
Bądź wolna na tym świecie 
Pełnym masek

Nagle dostałam przypływu weny, postanowiłam napisać coś ... w innym stylu, ale by wciąż okazywało to co czuje i jaka jestem. ,,Supercreativa'' tak nazwałam tą piosenkę. Już nie mogłam się doczekać by pokazać ją Diego. Nagle usłyszałam hałas, spojrzałam na wejściowe drzwi w których nagle pojawił się Diego, zamykając je szybko na klucz. 
- Co się stało ? - spytałam wstając od fortepianu.
- Reporterzy się stali ... od jak dawna wiesz o tej trasie ? - dodał po chwili.
- Dopiero od dziś ... - odpowiedziałam.
- Widać że media są szybsze ... zaczęli mnie o wszystko wypytywać.
Zaciągnęłam go szybko na kanapę i włączyłam wiadomości.
Naszym oczom ukazał się Diego ... a nagłówek brzmiał ,,Czemu mąż naszej gwiazdy nie chce nam nic powiedzieć ?'', na innym programie również był on z nagłówkiem ,,Czyżby był zazdrosny ?'' a na jeszcze innym ,,Czy ich związek na tym ucierpi ?'', Hiszpan sięgnął po pilota i wyłączył telewizor. Westchnął głośno i oparł się o tył kanapy. Delikatnie położyłam dłoń na jego ramieniu ... on pociągnął mnie za drugą rękę i mocno przytulił.
- Nie przejmuj się, jakoś to zniosę - szepnął mi do ucha. 

____________________________________________________

Od razu zanim ktoś napisze ,,Ooo nie ona wyjeżdża, co z Dielettą, nie chcemy sławnej Violi ... '' małe wytłumaczenie, mam pewien mały pomysł (teraz możecie być w szoku xD) więc nie przejmujcie się niczym, będzie Dieletta - tyle wam powiem na razie :*

Pewnie zastanawiacie się czemu akurat Supercreativa :3
Odpowiem krótko - chodzi o tekst i przesłanie :)

A teraz lalala pytanie do was ( będzie również ankieta ) : zamierzam założyć drugiego bloga, tak wiem ze często zmieniam zdanie, aleeee ... będzie to blog tylko z perspektywy Diego i ogólnie o jego ,,nowej historii'' i chciałabym prosić o małą pomoc, a raczej radę ... wolicie by była na tym nowym blogu Diecesca czy Dielari ? :3 

To chyba na tyle, mam nadzieje że chociaż przeczytaliście to co napisałam i że rozdział chociaż trochę sie spodobał :D 

11 kom. - NEXT

// Mrs.Dominguez

Przemyślenia

Pewnie większość z was nie zna mnie osobiście ...
Jestem osobą której zawsze wieczorem do głowy przychodzą do głowy różne pomysły oraz w takich porach zaczynam myśleć intensywniej nad sprawami które są dla mnie ważne np. jak ten blog.

Jak dobrze wiecie, jest on moim pierwszy ... pisanie go sprawiało mi wielką przyjemność i robiłam to z łatwością, potem zaczęło sie to trochę zmieniać z powodu mojego braku weny który u mnie trwał dość długo ... ale przejdźmy do konkretów :)

Przemyślałam to co napisałam w poprzednim poście i ... zostaje ta historia.
Nie powstanie żadna nowa o Diecesce, ani nie powstanie drugi blog o niej.
Doszłam do wniosku że nie umiem w historii połączyć Diego z nikim innym niż Violą, nie ważne czy pokocham Diecesce bardziej niż Dielettee i tak nie będę umiała tego zrobić ... Violette mogłabym w jakim OS czy coś połączyć z każdym, nawet z Leonem ale Diego ? Ooo nie ... Nie wiem czemu tak mam, tak jest i koniec.

Dobra skoro już wam się wyżaliłam i wytłumaczyłam wszystko ( jestem ciekawa czy ktoś tak naprawdę to wszystko przeczytał ) czas na sprawę dotyczącą rozdziału ....
Kiedy ?
Nie wiem ... ale postaram się go napisać jak najszybciej, specjalnie dla tych którzy o mnie nie zapomnieli jak odeszłam - dziękuję że jesteście :*

Pamiętajcie że w zakładkach jest link do mojego aska jeśli chcielibyście mnie o coś spytać ;)

Moje dwa ulubione zdjęcia Diego *-*

// Mrs.Dominguez

środa, 30 lipca 2014

Puk, puk jest tu ktoś ?

Na samym początku chcę was przeprosić że odeszłam tak bez pożegnania, powiadomienia itp. 
Po prostu wiedziałam że przez wasze piękne komentarze nie dałabym rady tego zrobić ...
Teraz wróciłam (nie wiem czy na długo) by zadać wam pytanie ....

Ktoś jeszcze chcę czytać o Dielettcie ?

Czemu o to pytam ? Od poniedziałku na DC Latino leci Violetta 3 którą pewnie większość z was ogląda i jak widać i słychać zbliża się Diecesca którą ja również bardzo polubiłam <333 
Dobra zmierzam do tego ... pisać jeszcze tą historię ? A może założyć nowego bloga o Diecesce lub innej parze ?

Mam nadzieje że pomożecie mi w wyborze, czekam na kom. od was ( jeśli jeszcze ktoś tu jest ) 
























//Mrs.Dominguez

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział XVI ~ Przypomnienie

Diego

Przestraszyłem się. Spojrzałem na doktora który nade mną stał.
- Czy to znaczy ... ?
- Tak - przerwał mi - Ale własnie dostałem resztę wyników i wychodzi na to że to tylko amnezja krótkotrwała.
- To znaczy ? - nigdy nie rozumiałem mowy lekarzy.
- To znaczy że niedługo pamieć sama zacznie powracać, ale żeby to przyśpieszyć może Pan razem z przyjaciółmi pokazać coś, opowiedzieć jakąś historię ... - zaczął wymieniać.
- A kiedy będę mógł zabrać ją do domu ?
- Dopiero jutro, tak dla ostrożności - odpowiedział na moje pytanie mężczyzna w białym fartuchu.
- Dobrze, w takim razie przyjadę jutro - powiedziałem i spojrzałem na Violettę która wciąż patrzyła na mnie obojętnym wzrokiem. Wyszedł z sali w której się znajdowała, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Wróciłem do naszych przyjaciół i wszystko im opowiedziałem.
- Spokojnie, pomożemy Ci - powiedziała na koniec Fran klepiąc mnie po ramieniu.
- Dzięki - było to jedyne słowo które w tej chwili dawałem radę wypowiedzieć. Francesca odwiozła mnie do domu za co również jej podziękowałem.

Usiadłem na kanapie biorąc do ręki ramkę w której znajdowało się nasze wspólne zdjęcie ze ślubu. Była taka piękna, młoda, szczęśliwa ... nie mogłem uwierzyć że teraz tego nie pamiętała. Zastanawiałem się czemu to właśnie jej musiało się coś przytrafić i to w najwspanialszym dniu jej życia. Czy to znak ? Czy nasza miłość zostanie poddana próbie ? Na żadne z pytań nie umiałem odpowiedzieć. Nagle poczułem czyjąś rękę na moich plecach. Lekko obróciłem głowę w bok - stała nade mną Fran. Francesca od wyjazdu Marco była w naszym domu częstym gościem dzięki czemu mogłem jeszcze bardziej się z nią zaprzyjaźnić. Miałem z nią bardzo dobry kontakt, może jest to spowodowane tym że jest żoną mojego najlepszego przyjaciela ? A może po prostu chodzi o jej osobowość ? Gdy ja tak rozmyślałem ona usiadła obok mnie i po prostu mnie przytuliła. To przypomniało mi Violettę ... pod niektórymi względami są naprawdę podobne. Ona również zamiast używać zbędnych słów, okazywała mi swoją miłość, zrozumienie i wsparcie w taki sposób. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach, już nawet nie potrafiłem ich zliczyć.
- Też się boję - szepnęła mi do ucha powoli wypuszczając mnie ze swojego uścisku - Ale musimy wierzyć że będzie dobrze, prawda ? - powiedziała z lekkim uśmiechem. Płakała. Wydziałem to po jej oczach. Pokiwałem twierdząco głową na jej pytanie.
- Pojedziemy po nią jutro razem ? - zaproponowałem na co ona od razu się zgodziła. Chciała już wracać do domu. Spytałem czy nie potrzebuje podwózki. Ona z uśmiechem odmówiła mówiąc że przejdzie się spacerkiem. Nie nalegałem i puściłem ją wolno. Na koniec mocno ją przytuliłem i szepnąłem do ucha ,,Dziękuję''. Gdy opuściła już moje mieszkanie poszedłem na górę wziąć szybki prysznic. Nie wiem czemu w jednej chwili moja pięść mocno zetknęła się ze ścianą. Może potrzebowałem wyładować wszystkie kumulujące się we mnie emocję ? W końcu postanowiłem opuścić kabinę prysznicową. Wytarłem się ręcznikiem, założyłem jak zwykle krótkie spodenki do spania i udałem się do ... naszej sypialni. Położyłem się na swoim miejscu i obróciłem się w stronę gdzie powinna leżeć Violetta, lekko otarłem swoje palce o jej poduszkę. Obróciłem się na plecy, założyłem ręce za głowę i próbowałem zasnąć, co jakiś czas spoglądałem na puste miejsce obok mnie.
- Nie, ja tak nie mogę - powiedziałem do siebie. Wstałem z łóżka, chwyciłem moją poduszkę w dłoń i zszedłem do salonu. Położyłem się na kanapie na której momentalnie zasnąłem.


*Następnego dnia*

- Diego ! - usłyszałem krzykniecie przez które wylądowałem na podłodze.
- Co jest ? - spytałem ospale wstając - Co ty tu robisz ? Przecież drzwi były zamknięte - Włoszka w tym momencie zakręciła na palcu naszym kluczem zapasowym.
- Pod doniczką - powiedziała i lekko się zaśmiała - Tak właściwie to czemu tu spałeś ? - zapytała. Nie odpowiedziałem na to pytania bo ona po chwili się domyśliła.
- Dobra zbieraj się, jedziemy po Violę - wydała polecenie.
- Daj mi 10 minut - powiedziałem będąc już na schodach. Szybko ogarnąłem poranną toaletę i ubrałem się.
Zbiegłem do niej prawie wywracając się na schodach z czego się śmiałem.
- Ty uważaj jeszcze Ciebie brakuje w szpitalu ! - krzyknęła w moją stronę. Bez dalszego owijania w bawełnę wsiadłem do jej auta i ruszyliśmy w stronę szpitala. Cały się trząsłem ale nie umiałem wyjaśnić nawet dlaczego. Gdy tylko zatrzymała auto na szpitalnym parkingu wybiegłem z niego jak oszalały i pobiegłem do sali w której leżała Violetta. Otworzyłem gwałtownie drzwi. Nie było jej w łóżku .... zacząłem rozglądać się po sali wchodząc głębiej.
- Diego ? - usłyszałem ten głos ... ten melodyjny, cudny głos. Od razu wiedziałem do kogo należy. Odwróciłem się w stronę drzwi w których stała Violetta ubrana w biały szpitalny szlafrok.
- Pamiętasz mnie ? - spytałem dla pewności.
- Jak mogłabym nie pamiętać moje męża ? - odpowiedziała pytająco z uśmiechem na twarzy.
Podbiegłem do niej podnosząc ją i obracając w koło. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
- Diego możesz mnie już odstawić ? - zapytała lekko się śmiejąc. Posłusznie spełniłem jej prośbę. Zaprowadziłem ją za rękę do łóżka na którym się ułożyła się w pozycji pół leżącej. Zaczęła mi wszystko opowiadać, a raczej to co pamiętała. Obecnie nie pamiętała niczego z ostatnich dwóch tygodni,a dokładnie od momentu naszej małej imprezy w ogródku. Zauważyłem że strasznie się z tym czuła, nie dziwie się. Zapomniała przecież jednego z najważniejszy dni - jej pierwszego solowego koncertu. Wykonałem przy niej szybki telefon do Maxiego.
- Hej mógłbyś mi podrzucić tą płytę do domu ... jakby co to zostaw ją pod drzwiami ... dzięki - na tym skończyła się moja rozmowa z naszym tancerzem.
- Jaką płytę ? - zapytała Violetta.
- Zobaczysz w domu - odpowiedziałem - Ubierz się i zaraz jedziemy - dodałem.
Ona jak powiedziałem tak zrobiła. W tym czasie zabrałem jej rzeczy i zaniosłem do auta. Gdy wróciłem po nią ona była już gotowa. Chwyciłem mocno jej dłoń i razem poszliśmy do auta po drodze podpisując wypis ze szpitala.
Francesca gdy tylko zobaczyła Violę wyszła z auta i rzuciła się na nią z uśmiechem.
Podczas drogi do domu cały czas rozmawialiśmy omijając temat przedstawienia, na to miałem inny plan.

Wyszliśmy z auta Włoszki.
- Wpadnę do was jutro ! - krzyknęła z miejsca kierowcy i odjechała.
Otworzyłem drzwi i przepuściłem w nich moją księżniczkę. Spojrzałem na torebkę która była schowana przy drzwiach za doniczką, wziąłem ją i poprosiłem Violettę by usiadła na kanapie. Była lekko zdziwiona ale wykonała moją prośbę. Podszedłem do telewizora i włączyłem płytę.
- Co to ? Jakiś film ? - zaczęła zadawać mi pytania. Usiadłem szybko obok niej obejmując ją i biorąc do drugiej ręki pilota.
- Zaraz się przekonasz - odpowiedziałem z uśmiechem i nacisnąłem przycisk ,,play'' na pilocie.
Krzyk rozniósł się po głośnikach, a diament zaczął się podnosić i w końcu było ją widać ...
- To ja ? - zdziwiła się. Lekko ją pocałowałem co ona odwzajemniła.
- Nie przerywaj, oglądaj do końca - zaśmiałem się. W ciszy oglądaliśmy koncert.
Gdy na scenie pojawiłem się ja i wykonaliśmy naszą piosenkę wzruszyła się co zauważyłem po łzie swobodnie spływającej po jej policzku. Po godzinie, a nawet dłużej nagranie dobiegło końca.
- I jak ? - spytałem. Wciąż wpatrywała się w telewizor. Wszystko zaczęła sobie przypominać.
Usiadła na mnie okrakiem i spojrzała głęboko w moje oczy.
- Kocham Cię - powiedziała cicho i pocałowała mnie delikatnie. Odwzajemniłem jej pocałunek bardziej namiętnie. Poczułem jak lekko się uśmiecha. Powoli wstałem z nią z kanapy. Skrzyżowała nogi na moich plechach by nie spaść pogłębiając coraz bardziej nasze pocałunki. Powoli wchodziłem po schodach do naszej sypialni. Otworzyłem drzwi nogą i od razu skierowałem się w stronę dużego łóżka na środku pokoju. Usiadłem na nim wraz z nią powoli rozpinając jej sukienkę. Parę chwili później oboje byliśmy w samej bieliźnie a ja leżałem na niej całując jej aksamitna szyję. Ona smyrała mnie delikatnie po szyi, co jakiś czas mierzwiąc moje włosy. Delikatnie jeździłem koniuszkami palców po całym jej ciele. Całowałem jej szyję, następnie schodząc niżej do brzucha. Odchyliła głowę do tyłu. Jednym ruchem rozpiąłem jej stanik który znalazł się na podłodze. Ona nie została mi dłużna zsuwając ze mnie bokserki, uczyniłem to samo wobec niej.
- Chcesz tego ? - szepnąłem jej do ucha lekko je podgryzając na co ona zachichotała. Swoją odpowiedź oddała mi w pełnym miłość pocałunku. Jednym ruchem wszedłem w nią na co ona delikatnie jęknęła.
Cała noc była pełna namiętności, miłość, pożądania, rozkoszy i pozytywnych emocji.
Czasem nie mogę uwierzyć jak bardzo poszczęściło mi się w życiu, a to wszystko że ona stanęła na mojej drodze.


_________________________________

Co tu dużo pisać, mam pewien pomył i myślę że wam się spodoba szczególnie po komentarzach z hmmm 2/3 rozdziału tego sezonu :3 A jeśli nadal się nie domyślacie to musicie spokojnie czekać na rozdziały :D
A jak ktoś się domyśla to niech zostawi to dla ciebie by nie zepsuć innym zaskoczenia xD

Powróciłam po ... ilu ? 10 dniach ? Coś takiego ... czy nie tęskniliście za bardzo co ? 

Dobra koniec bo i tak tego nie czytacie xD

10 kom. -NEXT


//Mrs.Dominguez

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział XV - Kim jesteś ?

*Kilka dni później*

Violetta

Wciąż nie mogę w to uwierzyć. To już dziś. W tym własnie dniu zadebiutuję na scenie, nie jako Violetta Castillo uczennica Studia On Beat lecz jako Violetta Hernandez solowa piosenkarka. A co w tym wszystkim jest najlepsze ? Że będą przy mnie moi najbliżsi - tata z Angie, moje dwie najlepsze przyjaciółki czyli Fran i Cami razem z Maxim, mój stuknięty, lecz kochany kuzyn Federico ze swoją żoną Ludmiłą i oczywiście jedna z najważniejszych dla mnie osób ... D
- Violu schodź na dół bo spóźnisz się na swój własny koncert ! - krzyknął z dołu mój mąż. Tak to właśnie o nim myślałam. Jest dla mnie wszystkim, nie wiem co bym zrobiła bez jego pomocy, wsparcia, ogólnie bez niego ...
- Już schodzę, tylko skończę się szykować - zawołałam z pokoju, tak naprawdę już dawno byłam gotowa by wyjść. Teraz siedziałam na łóżku i przeglądałam mój stary album fotograficzny, a raczej stary album mojej mamy. Chciałabym by była w tym dniu przy mnie ... tata opowiadał mi o jej karierze ... każde kolejne wejście na scenę dawało jej większe szczęście od poprzedniego. Czuła się jak ryba w wodzie, to było jej powołaniem, jej pasją, jej życiem ... Nagle poczułam czyjś oddech na karku.
- Na pewno byłabym z ciebie dumna - usłyszałam w uchu melodyjny głos Diego. Odwróciłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Dziękuję - powiedziałam, a następnie znajdując się na jego rękach - Co ty robisz ? - zaczęłam się śmiać.
- Za wolno Ci jakoś szło to schodzenie na dół, więc Ci pomogę - uśmiechnął się do mnie szeroko i zaczął znosić ze schodów, a dotknęłam ziemi dopiero przed samochodem do którego potem wsiadłam i razem z Hiszpanem pojechaliśmy do teatru w którym miał odbyć się koncert.

Wszyscy już tam na nas czekali. Do sali przybywało coraz więcej osób. Serce zaczęło walić jak oszalałe, a moi przyjaciele będący na razie ze mną za kulisami próbowali mnie uspokoić.
W końcu wybiła ta godzina. Drzwi zamknięte, wszyscy są na miejscach, a moi towarzysze wrócili zająć normalne miejsca:
- Powodzenia - powiedział na koniec Diego lekko mnie całując, następnie znikając za kotarą. Wszystko było już gotowe. Czas na show !

Diament na którym stałam zaczął się podnosić przy czym mogłam zobaczyć rozżarzały tłum moich fanów w których wciąż nie wierzyłam. Stres który czułam wcześniej momentalnie znikł, robiłam to co kochałam najbardziej - śpiewałam.


Wiesz że się zmieniam 
kiedy tutaj jesteś. 
Czuje się inaczej 
Ponieważ mnie uszczęśliwiasz... 

Jak chcesz żebym cię kochała 
jeśli kocham cię a ty 
nie chcesz żebym cię kochała 
tak jak chcę cię kochać.


Po każdej piosence otrzymywałam minutową przerwę by znów wrócić do oszalałego tłumu w którym nie mogłam wypatrzyć mojego męża i reszty. 

Koncert powoli dobiegał końca, miałam zamiar śpiewać finałową piosenkę gdy nagle jeden z członków ekipy wniósł dwa krzesła na scenę, a drugi dwa statywy. Lekko się zdziwiłam, przecież tego nie było w planie. Na scenie pojawił się mój menadżer:
- Teraz czas na dodatkową piosenkę. Przywitajcie gromkimi brawami Diego ! - krzyknął i zbiegł ze sceny na której chwilę potem wbiegł mój mąż. Usiadłam na krześle, a on na przeciwko mnie z gitarą.
- Kocham Cię - szepnął i zaczęliśmy śpiewać nasz wspólny utwór



Tyle czasu chodząc z tobą. 
Pamiętam dzień w którym cię poznałam. 
Miłość we mnie urodziła się 
Twój uśmiech mnie nauczył 
Że za chmurami zawsze będzie słonce. 



Kiedy skończyliśmy śpiewać, razem wstaliśmy i ukłoniliśmy się. Nagle Diego podniósł mnie i pocałował na co wszyscy zaczęli klaskać. Byłam naprawdę szczęśliwa i z chęcią odwzajemniłam pocałunek. Została mi jeszcze jedna piosenka do zaśpiewania, więc mój ukochany zszedł ze sceny pożegnany brawami i wrócił do naszych znajomych.

Po zaśpiewaniu wszystkich piosenek zeszłam powoli ze sceny, żegnając się ze wszystkim słowami:
- Dziękuję wam wszystkim, do zobaczenia !
Trochę czasu musiało minąć zanim wszyscy opuszczą miejsce występu. Nie spodziewałam się nawet takich tłumów. Gdy wewnątrz zostałam tylko ja, ekipa i najbliżsi wróciłam na scenę i spojrzałam na pustą przestrzeń. Pomyśleć że parę minut temu było tu pełno nieznanych mi twarzy.
- Byłaś nieziemska ! - krzyczeli do mnie przyjaciele z końca sali idąc w moją stronę.
- Oj nie przesadzajcie - mówiłam podchodząc do krawędzi sceny.
Nagle potknęłam się o kabel ...
- Violetta ! - krzyknął Diego. Ostatnim moim widokiem był biegnący do mnie Hiszpan ...


Diego

Próbowałem ją ocucić w czasie gdy karetka była w drodze. Nie dawała żadnego znaku życia poza lekkim unoszeniem się klatki piersiowej. Cały się trząsłem z resztą tak samo jak dziewczyny. Fede i Maxi próbowali nas uspokoić, niestety na marne.
W końcu pogotowie przyjechało i bez zbędnych na ten czas pytań zawieźli ją do szpitalu. Od razu wsiedliśmy do auta Włoszki i ruszyliśmy za owym pojazdem.

Byliśmy już na miejscu i czekaliśmy na wyniki badań. Od razu zabrali ją na tomografię i rezonans magnetyczny. Same te nazwy przyprawiały mnie o ciarki. Czy naprawdę zwykły upadek ze sceny może być aż tak poważny ? Modliłem się by tak nie było. Wskazówki zegara zatrzymały się dla mnie w miejscu, chodziłem w tą i z powrotem nie wiedząc co myśleć, co zrobić ... Nareszcie doktor przyszedł do nas, a Violetta została zawieziona do sali.
- I co z nią ? - od razu spytałem. Lekarz spuścił głowę w dół i nic nie odpowiedział. Powtórzyłem pytanie głośniej.
- Najlepiej będzie jak pan sam zobaczy - powiedział cicho. Oznaczało to że na razie tylko ja jako jej małżonek mogę ją zobaczyć. Gdy tylko wszedłem do pokoju w którym leżała podbiegłem do niej, klękając przed łóżkiem i łapiąc za rękę.
- Violu ? - chciałem zwrócić jej uwagę. Ona momentalnie zabrała rękę i lekko odsunęła się - O co chodzi kochanie ? - spytałem.
- Kim jesteś ?

____________________________________________________

Dziś bez zbędnych ceregieli bo pewnie i tak tego co jest pod rozdziałem nie czyta xD

9 kom. - NEXT 

Ps. Wszystkim życzę udanych wakacji ! <3


//Mrs.Dominguez

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział XIV ~ Taniec

Diego

Gdy zebrani zaczęli rozchodzić się do aut z zamiarem udania się na wesele my zrobiliśmy to samo. Jechaliśmy za jednym z samochodów, a Federico przez całą drogę narzekał że jest głodny, nawet Ludmiła nie umiała go uspokoić. Jak na 21- latka wciąż zachowuje się jak dziecko. Jeśli za chwilę się nie przymknie to ja to ja mu w tym pomogę. Na szczęście lub nie szczęście uratowała go Violetta która zatrzymała samochód pod restauracja. Mimo tego że Włoch siedział na środku on jako pierwszy wydostał się z auta i poleciał przed siebie nie czekając na nas. Jak miło ... Chociaż nie dziwię mu się, jego spotkanie z fankami odwołano i musiał jednak wytrzymać bez Ludmiły te parę dni gdy ona była na pokazie w LA. Znając jego, pewnie przez te dni leżał na kanapie z gitarą i pudełkiem po pizzy - cały Federico. Objąłem Violettę w pasie i razem z resztą udaliśmy się w stronę gdzie pobiegł Castillo. Na nasze szczęście nikt nie powiedział facetowi który sprawdzał zaproszenia co Francesca zrobiła na ceremonii więc spokojnie weszła razem z nami.
Zaczęliśmy szukać karteczek z naszymi nazwiskami na talerzach. Okazało się że ja i Violetta byliśmy najbliżej Leona, zapowiada się ciekawie ... Jak dżentelmen odsunąłem Violi krzesło, następnie sam usiadłem obok niej zjeżdżając przy tym wzrokiem Leona. Federico już od dobry 5 minut wcinał smakołyki których z sekundy na sekundę ubywało z obrębu długości jego ręki. Ludmiła usiadła obok niego i śmiała się z niego potajemnie robiąc mu zdjęcia. Maxi i Camila siedzieli na środku stołu pomiędzy osobami których nawet nie kojarzyli, a Fran trafiła na miłą parkę która zamieniła się z nią miejscem dzięki czemu siedziała ona obok Violetty.

Wesele o dziwo mijało całkiem przyjemnie. Klimatyczna muzyka, dobry posiłek, wznoszenie toastu, parę gorących pocałunków aż w końcu przyszedł czas na taniec młodej pary, a gdy ten już dobiegł końca wszyscy zaczęli klaskać i również dołączyli do nich w tym ja i moja ukochana którą od razu zaprosiłem do tańca. Tańczyliśmy tak w rytmie muzyki, patrząc sobie głęboko w oczy i zapominając o Bożym świecie, tak dzieje się zawsze gdy tone w jej pięknych, ciemnych oczach. Oczywiście nic co piękne nie trwa wiecznie ktoś wybił mnie, a raczej nas z transu. Okazało się że był to Leon.
- Odbijany - powiedział z tym swoich uśmieszkiem już chciałem mu coś powiedzieć gdy Viola spojrzała na mnie i bez głośnie powiedział ,,Nie warto'', na znak że zrozumiałem puściłem jej oczko po czym znikła z nim w tłumię. Postanowiłem sprawdzić w tym czasie co dzieje się z naszymi przyjaciółmi: Fede wywijał na parkiecie ze swoja blondynką a w pewnym momencie podniósł ją ! Ja na jej miejscu byłbym się o swoje życie, ale jakby co to chyba każdy zna numer na pogotowie, biedna Lu ... Czasem jak tak o niej myślę nie mogę uwierzyć, co ten czas robi z człowiekiem. Cztery lata temu zwrócił bym się do niej hmmm coś w typie ,,pusta blondynka'' bądź gorzej, a teraz ? Jednak miłość potrafi zmienić człowieka i obrócić jego świat o 180 stopni co w tym przypadku zrobił Federico z dawną Panią Ferro. Fran tańczyła z jakimś facetem ... nie wnikałem, w końcu to wesele, a Maxi'ego i Camilę gdzieś wcięło. Tak sobie stałem i myślałem, popijając wytrawne wino gdy coś mnie olśniło. Gdzie ten idiota zniknął z moją żoną ! Odstawiłem kieliszek na stół i zacząłem przemierzać salę w poszukiwaniu pana młodego który ukradł mi mój skarb.


Violetta

- Nie powinieneś wrócić do swojej świeżo upieczonej żony ? - spytałam próbując się od niego odkleić.
- Spokojnie, przecież to weselę. Mogę tańczyć z kim chcę, nie ma ograniczenia do jednej osoby - uśmiechnął się. A ja w końcu mu się wyrwałam:
- To ja pójdę poszukać teraz mojego męża - powiedziałam, wtedy on chwycił mnie za nadgarstek przyciągając do siebie. Na szczęście nie trwała to długo ponieważ zjawił się mój wybawca który odepchnął Leona prawie go przy tym wywracając ze słowami:
- Odbijany - podarował mu sztuczny uśmiech i tanecznym krokiem oddaliliśmy się od niego. Zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną. Wiedziałam że Diego potrafi być zazdrosny, ale nie że aż tak.
- Zazdrosny ? - spytałam z uśmiechem.
- A jak powiem że tak to dasz mi całusa ? - odpowiedział pytaniem po którym wpiłam się w jego usta.
Lekko się od siebie oddaliliśmy mając wciąż zamknięte oczy, podniosłam wzrok by w nie spojrzeć.
- Zadowolony ?
- Bardzo - opowiedział ukazując swoje białe zęby. Nagle podbiegła do nas Francesca z wiadomością że zamówiła już taksówkę i wraca. Oboje spytaliśmy się co jest powodem jej wyjścia. Okazało się że rodzice Włoszki gdzieś wychodzą i nie mogą już zajmować się Bellą. Zaproponowałam że ja mogę ją odwieźć, lecz ona odmówiła, nie chciała nam psuć zabawy, a poza tym zamówiła już dla siebie transport. Pożegnała się z nami i zaczęła szukać reszty która gdzieś kręciła się na parkiecie.

Wybiła 1:00, już dawno po oczepinach, a goście powoli się rozchodzili. Razem z Diego i resztą postanowiliśmy uczynić to samo. Nie piłam za wiele bym mogła usiąść za kółko. Wszyscy podeszliśmy na koniec do młodej pary.
- My się zbieramy - zaczęłam.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, wytrwałości - zaczął mówić obojętnie formułkę Hiszpan.
- Dziękujemy - odpowiedział za nich dwoje Leon. Pożegnaliśmy się z nimi i ruszyliśmy w stronę auta.
W drodze nie obyło się bez rozmowy na temat związku zawartego przez Leona i Larę. Fede jak zawsze musiał coś dowalić:
- Pewnie jest z nią tylko dla seksu - powiedział śmiejąc się, na co my również zaczęliśmy się śmiać.
Odwiozłam wszystkich do domu, po czym sama z Diego wróciłam do naszego domu.
Gdy wyszłam z samochodu udaliśmy się do drzwi, nagle on wziął mnie na ręce.
- Co ty wyprawiasz ?
- Pamiętasz jak 3 lata temu przenosiłem Cię przez próg tego mieszkania ? - uśmiechną się i nie czekając na odpowiedź wniósł mnie tak do środka.
- Idę się kąpać, więc trochę sobie poczekasz - powiedziałam całując jego policzek i udając się na schody. On chwycił mój nadgarstek by mnie zatrzymać.
- Też chciałem - odrzekł udając smutnego.
- To sobie poczekasz - zaśmiałam się.
- Wiesz co ... mam lepszy pomysł - odpowiedział.

- Jesteś okropny - zaśmiałam się chlapiąc go wodą.
- Za to mnie kochasz - powiedział wycierając twarz.
Czasem zastanawiam się czemu ja mu tak łatwo ulegam. Ale co poradzić skoro z sekundy na sekundę, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z dnia na dzień kocham go coraz bardziej ?
- O czym tak myślisz ? - zapytał, chyba na chwilę odpłynęłam.
- O niczym - odpowiedziałam i chciałam wyjść z wanny lecz on pociągnął mnie na siebie.
- A więc o czym ? - zapytał śmiejąc się.
- O tobie - uśmiechnęłam się odwracając w jego stronę - A teraz pozwolisz mi wyjść ? Bo inaczej zasnę tutaj - zaśmiałam się.
- A co nie wygodnie Ci ? - również się zaśmiał.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez ok. 10 minut, aż w końcu Diego zrobił się śpiący i również postanowił wyjść. Szkoda że wcześniej się mnie nie posłuchał. Ubrał swoje spodenki od piżamy, a ja założyłam lekką koszulę nocną którą Hiszpan uwielbiał.
Po niespełna 20 minutach zasnęliśmy w naszej aksamitnej, białej posieli wtuleni w siebie.


______________________________________________

A cóż to ? Pierwszy rozdział który mi samej się podobał ? :o 
Tak, tak tu nie ma ściemy xD Chociaż ... podoba mi się tylko początek który uwaga ... pisałam po 2:00 w nocy :D Jednak to prawda że najlepiej się pisze kiedy jest wieczór :3 Szkoda tylko że nie skończyłam go wtedy pisać, to może cały by mi się podobał xD Ach te moje problemy ;-;

Tak jak chciała większość z was wracam do pisania w 1 osobie, już wcześniej miałam zamiar wrócić do tego, bo jednak tak mi lepiej, wygodniej i przyjemniej ^^

A wam jak się podobał ? *-*

8 kom. - NEXT

//Mrs.Dominguez

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział XIII ~ Kocham Cię

*Kilka dni później, lotnisko*


- Będziemy bardzo tęsknić - łza spłynęła Włoszce po policzku. Marco szybko ją starł.
- Ja również, nie wiem jak przeżyje bez dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu - pogłaskał Belle po główce, a ona się uśmiechnęła. Violetta stała z boku i przyglądała się wszystkiemu, była wdzięczna przyjaciółce że przy niej była.
- Do zobaczenia - powiedziała i skierowała się w stronę Violi razem z Bellą - Przytrzymasz ją ? - spytała, a ona skinęła głową - Marco ! - zawołała by się odwrócił i pobiegłem w jego stronę rzucając się na niego.
Pocałował ją, a ona odwzajemniła pocałunek.
- Kocham Cię - powiedzieli oboje w tym samym momencie. Z niechęcią oddalili się od siebie i ruszyli w przeciwne strony. Dziewczynie spłynęła łza po policzku. Była już przy swojej przyjaciółce i córce którą znów wzięła na ręce.
- Nie smuć się kochana, czas szybko zleci - próbowała ją pocieszyć Violetta.
- Dziękuję że ze mną byłaś - odpowiedziała.
- Od tego są przyjaciele, prawda ? A teraz chodź trzeba się przygotować na ślub tego ... - przypomniała sobie że jest z nimi dziecko - Verdas'a - dokończyła, a następnie wszystkie ruszyły do auta Hernandez'owej.


*Dom Hernandez'ów*

Chociaż jeden dzień spokoju ~ myślała Violetta, szykując się do śluby. Mimo że był to dość ważny dzień, bo przecież śluby nie są co chwilę, miała radość z szykowania się na niego. Bez fanów, bez fotoreporterów, bez stresu. Znów mogła byś po prostu zwykłą Violettą.
- Violu wyglądasz naprawdę ślicznie, nie musisz już nic poprawiać - zawołał z dołu do żony Diego.
- Na pewno ? A może zmienię sukienkę na tą niebieską ? - podeszła do niego bliżej zadając pytanie.
Pocałował ją na znak że nic nie musi w sobie zmieniać.
- I tak już jesteś piękna, chociaż nie wiem czemu tak się stroimy na wesele tego ...
- Ciii - przerwała mu - Wiem że go nie lubisz, ja też, ale jednak kiedyś był on naszym przyjacielem, poza tym jest jeszcze Lara która pewnie o niczym nie wie - powiedziała brunetka.
- No dobrze, ale jeśli będzie tylko czegoś próbował, to będę mógł mu coś zrobić, prawda ? - uśmiechnął się szeroko Hiszpan.
- No dobrze - zaśmiała się dziewczyna. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Oboje domyślili się że to ich przyjaciele po nich przyjechali, okazało się że mają rację gdy tylko otworzyli drzwi. Zamknęli za sobą mieszkanie na klucz i usiedli obok siebie w dużym aucie i ruszyli w stronę wyznaczonego na ślub miejsca.


Leon i Lara byli już gotowi do ceremonii, brakowało jedynie reszty gości i ... muzyków ! Okazało się że jeden z nich się rozchorował dlatego i drugi nie przyjdzie. Nie wiedzieli co zrobić, gdy nagle z samochodu wysiadł Diego z Violettą. Leon zastanawiał się czy Lara naprawdę chcę to zrobić.
Zrobiła to, podeszła do nich i poprosiła by zaśpiewali coś podczas jej drogi w stronę ołtarza. Hernandez'owie wymienili pomiędzy sobą znaczące spojrzenia, aż w końcu się zgodzili. Hiszpan wraz z żoną wszedł na małą scenę i chwycił gitarę, a Argentynka ustawiła sobie mikrofon na odpowiedniej wysokości.
Dostali sygnał by zacząć.

Teraz wiem, że ta ziemia jest niebem 
Kocham cię, kocham cię 
Że w twych ramionach już się nie boję 
Kocham cię, kocham cię 
Że już tęsknię ta twoimi oczami, 
Wierzę ci, wierzę ci 
Że też tęsknisz, że zadzwonisz. 
Wierzę ci, wierzę ci


Gdy skończyli śpiewać, przyszła Pani Verdas stanęła przy swoim narzeczonym i tak oto zaczęła się ceremonia. 
Wszystko przebiegało jak po maśle, parę łez wzruszeń, nutka humoru aż w końcu przyszedł czas na pytanie do zebranych gości ,,Czy ktoś z tu obecnych jest przeciwny zawarciu tego związku małżeńskiego ? '' Nikt się nie odezwał, kapłan chciał zacząć mówić dalej aż ktoś krzyknął:
- Ja ! - okazało się że była to Francesca.
- Fran co ty robisz ? - spytała siedząca obok niej Violetta.
- Dobrze wiesz co - odpowiedziała - Wiesz że twój ,,mąż'' wciąż kocha moją przyjaciółkę ? I chcesz być z kimś takim ?! - zawołała w jej stronę. 
- To nie prawda - bronił się Verdas - Laro musisz mi uwierzyć.
- Wierzę, a ty Fran idź stąd - rozkazała.
- Z chęcią - odpowiedziała dziewczyna i wyszła, a za nią wszyscy jej przyjaciele, przecież nie mogli pozwolić jej by wyszła sama, od zawsze trzymali się razem. 
- Czemu to zrobiłaś ? - zaczęli ją wszyscy pytać.
- A co ? Wy też jesteście przeciwko mnie ? Chciałam chociaż spróbować, przecież nie możemy tego tak zostawić - broniła się Tavelli.
- Nie jesteśmy przeciwko tobie, przecież on jest nic nie warty, a skoro sobie znalazł taką co mu we wszystko wierzy to możemy jej tylko współczuć - powiedział Maxi obejmując Camilę. 
- Ale - zaczęła dziewczyna, ale wszyscy jej przerwali, popatrzyli potem na siebie i zaczęli się śmiać nie wiedząc z jakiego powodu.
- Ale na wesele by się najeść pójdziemy co nie ? - zapytał Federico który trzymał za rękę Ludmiłę.
- A ten tylko o tym - powiedziała Violetta, po czym wszyscy znów zaczęli się śmiać. W końcu ktoś spytał czy ktokolwiek wie gdzie miało się odbyć wesele, niestety nikt z nich nie pamiętał, więc poczekali aż ceremonia zaślubin się skończy i pojadą za resztą gości na miejsce.


______________________________________

Taki średni rozdział dla moich czytelników <3
Tak mogłam go wczoraj dodać, ale nie chciałam byście tak szybko go mieli w czasie gdy ja nie mam kolejnego napisanego (chociaż teraz tez nie mam xD)

A teraz tak szczerze, walcie prosto z mostu: lepiej pisać w 3 os. czy w 1 ? Bo mam problem jak lepiej ;-;

Mam nadzieję że chociaż trochę wam się rozdział spodobał :)

7 kom - NEXT

/Mrs.Dominguez

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział XII ~ Wiadomość

~ Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom, bez was by mnie tu nie było :* ~ 

*Parę dni później*

Violetta wróciła do pełni zdrowia, a jej mąż tak jak obiecał lekarzowi pilnuję ją by systematycznie przyjmowała insulinę. A co z Leonem ? Niedawno dostali oboje zaproszenie od niego i Lary na ceremonię zaślubin. Na początku długo zastanawiali się nad przyjściem na ową imprezę, ale w końcu zadzwonili do nich dwa dni później i potwierdzili swoją obecność. A co z płytą Violetty ? Już od paru dni góruje na listach przebojów z czego ona jak i jej przyjaciele bardzo się cieszą. Pani Hernandez niestety przez swoje problemy zdrowotne nie mogła dać wywiadów dotyczących jej debiutanckiej płyty oraz koncertu który by ją promował. Na szczęście wszystko została przełożone, akurat na parę dni po ślubie.

Był dziś piękny słoneczny dzień, Diego zaprosił wszystkich najbliższych przyjaciół do ich domu by uczcić powrót Violi do zdrowia jak i ważny moment w jej karierze którym była wczorajsza wiadomość o której ona sama opowie im dziś na grillu.


*Dom Hernendez'ów*

Gdy wszyscy się zebrali w domu Hernandez'ów mężczyźni od razu udali się do ogrodu by rozpalić grill, a dziewczyny zaczęły przenosić jedzenie, picie i smakołyki z kuchni do ogródka. Nie obyło się bez śmiechu, przyjacielskich sprzeczek i rozlanych napojów. Kiedy wszystko było gotowe, dziewczyny poszły się ogarnąć do łazienki, a chłopcy ogarnęli nagłośnienie. Federico jako pierwszy zwrócił uwagę na leżącą obok stereo płytę swojej kuzynki. Zaczął czytać na głos.


1. Hoy somos mas
2. En mi mundo
3. Te creo
4. Veo veo
5. Tienes el talento
6. Habla si puedes
7. Como quieres
8. Mi mejor momento
9. Libre soy
10. Nuestro camino (duet)


- Kurczę teraz można zauważyć, że nie wyszła tu jak ona, jakoś tak ładnie - zaśmiał się Castillo i nagle dostał poduszką w głowę - Ała, kto to ? - spojrzał w górę i okazało się że była to Violetta która własnie razem z przyjaciółkami wyszła z łazienki.
- Dzięki Fede, jak zawsze jesteśmy bardzo miły - mówiła schodząc na dół.
- Wiem - zaśmiał się - Wiesz że Cię kocham kuzyneczko - powiedział przytulając ją.
- Tak wiem - odpowiedziała.
- Dobra koniec gadania, chodźcie bo mięso się spali - zawołał Maxi, po czym wszyscy wyszli do ogródka by skosztować pieczonego mięsa robionego przez Ponte.
Jedli, śmiali się, tańczyli i śpiewali. Każdy był w bardzo dobrym nastroju. W końcu Camila zapytała co to za wiadomość którą wczoraj otrzymała Violetta. Okazało się że jej albumowa piosenka Hoy somos mas jest na pierwszym miejscu w top 5 w trzech stacjach radiowych jak i dwóch kanałach telewizyjnych, dlatego też ona jak i jej producenci postanowili nagrać teledysk w którym mogą wystąpić jej przyjaciele. Federico i Maxi podnieśli Violę do góry i zaczęli nią podrzucaj, a reszta klaskała i bardzo się cieszyła. Wszyscy zgodzili się na udział w teledysku i już nie mogli się doczekać pracy nad nim.

Dzień powoli się kończył, słońce zachodziło, a jutro trzeba było wstać do pracy. Jakby tu zakończyć ten dzień ? ~ myśleli wszyscy.
- To może nasze gołąbeczki zaśpiewają swój duet z płyty ? - zaproponowała Ludmiła - Kto jest za ? - spytała, a na to wszyscy podnieśli rękę. Diego wstał od stołu i wyciągnął rękę w stronę swojej żony. Chwyciła ją, usiedli na małym podwyższeniu, Hiszpan wziął gitarę i zaczęli śpiewać.


Chcę patrzeć na ciebie 
Chcę śnić o tobie 
Przeżyć z tobą każdą chwilę 
Chcę cię przytulić 
Chcę cię pocałować 
Chcę cię mieć blisko mnie. 
Przecież miłość jest tym co czuję. 
Jesteś wszystkim dla mnie.



Tak oto zakończył się cudowny, piękny i pełen emocji dzień.


__________________________________

Wo,wo,wo czyżby wena powróciła ? 
Hmmm bardzo możliwe, więc lepiej módlcie się by mi nie przeszło xD
Pewnie niektórzy z was zauważyli pewną zmianę i teraz myślą, ,,ej a gdzie jest napisane jaką osobą jest ? '' ,,wtf jak ona to napisała ?'' Uwaga teraz odpowiem na nurtujące was pytania: od teraz będę pisać w trzeciej osobie ,,wow serio ? nie domyśliłam/łem się :o '' To teraz sobie powiedzieliście ? Pewnie tak xD
Ale dla tych co tak nie myśleli to już wiedzą o co chodzi ;)

To tak: wena wróciła, rozdział napisany, będę pisać w trzeciej osobie pozostało mi jeszcze jedna rzecz do napisania ... jestem głupia xD Czemu ? Czas na historię życia:
Pisze sobie rozdział, wszystko ładnie pięknie, a tu nagle sobie myślę ... ale mogłabym coś wcisnąć wcześniej ... i tak oto powstał rozdział XIII a nie XII który teraz czytaliście xD Ciekawa kolejność, prawda ? xD
Ale i tak mnie kochacie ... prawda ? ;-;

To na dobry początek, od mojego powrotu:

5 kom - NEXT

//Mrs.Dominguez

niedziela, 15 czerwca 2014

Wróciłam + zmiany

Pierwsza i najważniejsza rzecz ... WRÓCIŁAM <3

Ktoś tu się cieszę ? No ja mam nadzieję xD
Koniec smutku, koniec użalania się nad sobą, oto powróciła stara/nowa Aleksandra Dominguez :D
Rok szkolny dobiega końca, a ja zanudzam się w domu na śmierć, więc czemu nie spróbować zrobić czegoś pożytecznego i miłego dla niektórych z was ? :3
Tylko módlcie się by mi tak zostało xD

Coś się zmieniło ... zauważyliście co ? Nie ? A to ja będę miła i wam powiem xD
A więc prolog, rozdział I i II nowego opowiadania które tu zaczęłam został usunięty. Pewnie myślicie co to zmienia uwaga .... powraca tamta historia ! <3 Tak wiem, pewnie to nic fascynującego i pewnie nikt z was się nie cieszy ale dla mnie ma to ogromną wartość ponieważ to moje pierwsze opowiadanie ... matko ale ja jestem sentymentalna xD ;-; A wiec będzie mi miło jak podzielicie ze mną ten entuzjazm coś w stylu ,, Jej powróciła tamta historia ! '' ,,Ale się cieszę, tamta była najlepsza ! ''' Czy coś w tym stylu xD
Ale ja się zrobiłam zabawna i pewna siebie, co nie ? xD Ale chyba to lepiej, prawda ? ;-;

Dobra wszystko wytłumaczyłam, wy pewnie skaczecie z radości że wróciłam, to co ja jeszcze mogę napisać ? Wyczekujcie rozdziału XII drugiego sezonu mojego pierwszego opowiadania o Dielettcie ! <3



// Mrs.Dominguez

piątek, 30 maja 2014

Zawieszam ...

Co tu dużo pisać ? Tak jak chcieliście nie odchodzę lecz postanowiłam zawiesić bloga

Na ile ? 
To się zobaczy, może tydzień ? może miesiąc ? może 2 ? może na zawsze ?

Pocieszenie dla niektórych - jak będzie wam się nudzić to możecie sobie poczytać to co tu jest do tej pory ;)

Nowy blog z OS zostaję bo prowadzę go z moją kochaną Leną, a mój drugi ? Hmmm to się jeszcze zobaczy jutro.

Jakby co, wiecie jak się ze mną kontaktować :)

Do zobaczenia kochani, kocham was bardzo.



//Mrs.Dominguez

sobota, 24 maja 2014

Wróciłam !

Kochani wróciłam do was wypoczęta i pełna humor

Ale to nie wszystko wróciłam do was z nowym blogiem !

http://uzupelniasz-moj-swiat.blogspot.com/

Założyłam go razem z Leną z którą ostatnio napisałam dla was OS :3

Po wszystkich miłych i cudownych komentarzach pod nim postanowiłam założyć z nią bloga również z One Shot'ami :3

I tak oto jest <3

Pojawił się już na nim post powitalny i nasz pierwszy wspólny OS ,,Bądź moim światłem''


Zapraszam na niego was wszystkich <3

A rozdział tutaj pojawi się może jutro :*


//Mrs.Dominguez

niedziela, 18 maja 2014

One Shot " Bądź moim światłem ".

Przychodzi w życiu taki moment, kiedy serce odmawia nam posłuszeństwa, a my nie mamy na to wpływu. Wpada w trans, zakochuje się... rani... Raz kochasz, raz rzucasz. Tylko co wtedy, jeżeli serce zakocha się naprawdę.? Czy wtedy wszystko idzie inaczej.?

***


On i ona. Ona i on. Dziewczyna i chłopak. Chłopak i dziewczyna. Violetta i Diego. Diego i Violetta. Argentynka i Hiszpan. Hiszpan i Argentynka. Castillo i Hernandez. Hernandez i Castillo. Nie przypadkowo takim sposobem wymienia się tą dwójkę. Jest to dość logiczne, gdyż ich dusze są po prostu jednością, a serca, biją w jednym rytmie. Tegoroczni absolwenci szkoły muzycznej On Beat, zapaleni piosenkarze z jedną pasją - muzyką. On wolał grę na gitarze, ale i również wokal. Ona przejęła po już zmarłej piosenkarce niesamowity głos - więc o niego dbała najbardziej. Normalny, codzienny poranek, który zakochani spędzali na łące. Ich łące.

Całowała usta Hiszpana coraz namiętniej, a on jeździł koniuszkami palców po jej gładkiej skórze. Pożądanie sięgnęło zenitu, któremu chłopak nie mógł się oprzeć. Chwycił ukochaną za udo, tak, że cała jej noga tworzyła kąt 90 stopni. Wpajał się w jej każdą komórką ciała, ale nic nie trwa wiecznie. Tym razem piękną bajkę przerwał sygnał telefonu, wskazujący, że zaraz rozpoczyna się rozdanie świadectw. Chłopak mimowolnie przestał, odrywając zgrzane usta od dziewczyny. 
- Musimy tak iść.? - szepnęła.
- Musimy, choć. A potem zapraszam cię na naszą pierwszą randkę. Nie przyjmuje odmowy. - uśmiechnął się i chwycił jej dłoń, pomagając jej przy okazji wstać.
Ostatni raz pocałowała go w policzek, a Diego szepnął:
- Nigdy nie pozwolę ci odejść. 
Wziął ją za rękę i odeszli w głąb lasu, by zaraz wyjść na jezdnie, gdzie stało auto Hiszpana.

***

Kilka miesięcy później...
***

- Nie możesz odejść.! - krzyknął.

- Nie mogę.? Kim ty jesteś, żeby dyktować mi warunki.?! - rozzłościła się Argentynka.
- Twoim chłopakiem do cholery.! I nie pozwolę ci wyjechać.! 
- Raczej byłym. Jakoś nie interesowało cię to jak się z nią całowałeś. - odkrzyknęła.
- To ona się do mnie przykleiła. Violetta, ja cię kocham.! - złapał jej rękę.
- To nie ma już nic do znaczenia. - wyjaśniła.
- I co chcesz zrobić.? Wyjedziesz, okej, ale co dalej.? - zapytał.
- Będę śpiewać. - szepnęła, patrząc mu w oczy.
- Czy ty jesteś niepoważna.?! - krzyknął znowu.
- Mówię bardzo poważnie. - powiedziała Violetta.
- Chcesz skończyć jak twoja matka.?! - wykrzyknął.
Nastolatka spojrzała na niego, przestając na chwilę pakować walizkę. Pokręciła lekko głową, a z jej oka popłynęła łza.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś. - spuściła głowę.
- Vilu, przepraszam. Nie to miałem na myśli. - mówił Hiszpan, bliski płaczu.
- Żegnaj, Diego. - pocałowała go w policzek i odeszła z walizką, w stronę drzwi.
Pobiegł za nią, ale nie zdążył jej zatrzymać. Ona już wsiadła do taksówki, która w tym momencie odjechała. Był bezsilny na to, co się wydarzyło. Siadł na schodach, a po jego oczach spływały łzy. Pozwolił jej odejść. Pozwolił odejść swojej duszy. Zabrała ją i jego serce...
Oparła głowę o szybę, a po jej policzkach spływały łzy. Jej wargi drgały, z bólu odchylała głowę. Nie mogła uwierzyć w to zrobił, co powiedział... już w nic nie mogła wierzyć. Wyjeżdża, a przecież dzisiaj miała mu to powiedzieć. A co, gdyby zrobiła to wcześniej... nie byłoby tego pocałunku, kłótni, wyjazdu... Kręciła głową, wyciągając z kieszeni swojej torebki IPhone. Odblokowała palcem ekran i weszła na kontakty, wybierając numer León'a. León Verdas - Meksykanin,jej były chłopak i spadkobierca majątku Verdasów, zawodnik motocrossowy, tymczasowo bez dziewczyny. Właśnie teraz, to on mógł jej pomóc. Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.:
V: León.?
L: Vilu, czy ty płaczesz.?
V: Nie zmieniaj tematu, proszę. To w tej chwili nie ważne. Chcę cię prosić o pomoc.
L: A konkretnie o co.?
V: Wiem, że masz kilka domów na terenie Ameryki Południowej. Czy mógłbyś mi wypożyczyć jeden.? Pieniądze bym ci potem oddała.
L: Vilu, nie ma problemu, ale ja żadnych pieniędzy od ciebie nie potrzebuję. Coś ci jeszcze potrzeba.?
V: Środku transportu, żeby tam dojechać.
L: Mogę poprosić kolegę, żeby zawiózł cię helikopterem. Najbliższy dom mam w Brazylii.
V: Może być. Za około 30 minut będę u ciebie to ustalimy resztę formalności.
L: Violu, powiesz mi co się stało.?
V:  A co mam ci mówić. Jestem idiotką, która nie powiedziała swojemu byłemu prawdy, wszystko się zepsuło, a ja nie próbuje nawet tego naprawić.... muszę odpocząć, zapomnieć i zacząć wszystko od nowa.
L: To czekam na ciebie. Buziaki, pa.
V: Pa.
Rozłączyła się, a telefon włożyła z powrotem na swoje miejsce. Westchnęła, a kolejna łza spłynęła po jej policzku.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę zawrócić. - szepnęła cichutko w stronę szyby.
Uważała, że tak będzie lepiej. No cóż, miłość przecież czyni wielkie rzeczy. Tak wielkie, że potrafi tak bardzo  zadziwić.

***


- Panno Castillo, zaraz pani wchodzi na scenę. - powiedział jeden z dyrektorów.

- Już jestem prawie gotowa. - odpowiedziała.
Za chwilę miała mieć najważniejszy występ w swoim życiu. Miał dać przedsmak jej kariery solowej. Podeszła jeszcze do lustra,  chwytając zdjęcie wsadzone w ramę. Był tam on, jej Diego, którego tak bardzo kochała. Pocałowała zdjęcie i wsadziła je z powrotem na miejsce.
- Kocham Cię. - szepnęła, odchodząc. 
" Przed Wami ona, jedyna w swoim rodzaju, powalająca głosem - Violetta Castillo.! " rozległa się zapowiedź dziewczyny. Weszła po drabinie na diament, dając znak gotowości. Rozległa się muzyka, kurtyna rozsunęła się, a ona zaczęła śpiewać, jak nigdy dotąd. Czuła jego obecność, jakby właśnie trzymał ją za rękę.


[...]
Como quieres que te quiera 
si te quiera y tu 
No quieres que te quiera 
como yo quiero quererte 
[...]


 Dostała od publiczności owację na stojąco, a bukiety kwiatów ciągle leciały jej pod nogi. Ukłoniła się i z szerokim uśmiechem pomachała publiczności.. Kurtyna opadła, a jej puściły emocje. Znów płakała, ale tym razem ze szczęścia, które czuła każdą swoją komórką ciała.


***


Kolejny obchód pacjentów właśnie został ukończony. Przed nim tylko nocny dyżur. Wrócił do swojego gabinetu, gabinetu ordynatora oddziału. Dużo się wydarzyło od tamtej pory. Diego został lekarzem, niedawno ordynatorem. Swoje powołanie znalazł w pomaganiu i leczeniu ludzi, muzyka już nie jest tak ważna dla niego jak kiedyś. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na skórzany fotel obok biurka. Spojrzał na jej zdjęcie. Tak, nie zapomniał o niej, kocha ją do tej pory tak samo mocno. 
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym, żebyś tu była. - szepnął.
Nagle na korytarzu szpitalnym zrobiło się głośno. Hiszpan od razu wybiegł z gabinetu, zobaczyć, co jest źródłem całego zamieszania. Na horyzoncie ujrzał pędzących ratowników, ciągnących łoże z jakąś dziewczyną. Zawieźli ją od razu na salę chirurgiczną, a jeden ratownik stanął przy Diego.
- Zemdlała i spadła z wysokości jakiś 4-5 metrów. Właśnie skończyła występ. Badaliśmy ją, jest w 4 miesiącu ciąży. Musimy się pośpieszyć, inaczej może się to źle skończyć. Tu masz jej papiery, chirurdzy już na nią czekają. 
Podał mu potrzebne dokumenty i pobiegł do sali. Diego miał sprawować opiekę nad dziewczyną, być jej lekarzem prowadzącym. Wrócił z powrotem do swojego gabinetu, usiadł na skórzanym fotelu i zaczął czytać papiery. ......... Nie mógł uwierzyć w to. Przecież.... Jego Violetta, jego Viola właśnie pojechała na salę chirurgiczną... Podszedł do okna i zaczął gorączkowo myśleć. 4 miesiąc ciąży, 4 miesiące w tył. Przecież, to dzień rozdania świadectw, pierwsza randka i... ich pierwszy raz. Ale zabezpieczali się, uważali. On będzie ojcem.... Jego kąciki ust powędrowali w górę, to znów opadły na myśl, że przecież Viola może umrzeć.
- Nie.... - szepnął.
Pobiegł do sali chirurgicznej, musiał być teraz przy niej musiał. Pędził po korytarzu jak oszalały, aż w końcu znalazł się przed drzwiami, gdzie prawdopodobnie odbywa się walka o życie jego ukochanej. Chciał wejść, gdy właśnie wyszedł z nich lekarz - chirurg, dobry znajomy Hiszpana.
- Co z nią.? - zapytał, przejęty każdym słowem.
- Uratowaliśmy ją i dziecko. Na szczęście nic nie zostało uszkodzone, krwotoku też nie ma. Nie musieliśmy jej nawet usypiać, wystarczyło ją wybudzić. Ale reszta należy do ciebie. Pacjentka jest w sali 33, zawieźliśmy ją tamtym wejściem. - wyjaśnił.
- Dziękuję. - powiedział Diego i udal się czym do ukochanej.
Tak bardzo się cieszył na myśl, że nic im nie jest. Tylko co, jeżeli ona go odrzuci. Nie może, przecież jest ojcem jej dziecka, ale to żadne wyjaśnienie. Teraz czuł jedynie lęk. Znalazł się w końcu przed salą numer 33. Zobaczył ją, zobaczył swoją Violę. Chyba spała, tak przynajmniej on wywnioskował z jej wyrazu twarzy. Wszedł do sali i usiadł na łóżku, przy ukochanej.
- Przepraszam, powinnam ci powiedzieć. - szepnęła, a z jej oka spłynęła łza.
- Violetta, to... to... to nie ważne. Teraz liczysz się ty i dziecko. Nic więcej. Violetta, ja cię kocham i nigdy o tobie nie zapomniałem. Cały czas czekałem, aż wrócisz, nie traciłem nadziei.- wyjaśnił.
Argentynka chwyciła go za rękę, pokazując w ten sposób, że ona czuje to samo. Pocałował ją, tak, jak całował ją kiedyś. Kochał ją, w końcu mógł być z nią szczęśliwy...

***
Kilka miesięcy później....
***

- Violetta, zaraz ci przyniosę śniadanie. Nie możesz się tak przemęczać. - powiedział do ukochanej, która właśnie spacerowała sobie po kuchni.
- Nie mogę bezczynnie siedzieć. Daj, to chociaż nakryję do stołu. - Vilu wzięła talerze i skierowała się w stronę stołu.
Szło jej dobrze, ale coś poszło nie tak. Argentynka straciła równowagę i upadła na podłogę, wydając głośny krzyk bólu. Chłopak przestraszył się i wyciągnął telefon, wzywając karetkę. Jego dziewczyna prawdopodobnie umierała, a on nie mógł nic zrobić. Nagle do kuchni wszedł León.
- A ty tu czego szukasz.?! - warknął Diego.
- Czemu ona leży.....? - zapytał z przerażeniem Meksykanin.
- Ona umiera cymbale.! - krzyknął Hiszpan, słysząc pod domek sygnał pogotowia.

***

- Bierzemy ją na salę.! - krzyczał chirurg, kierując ratownikami.
Wbiegli na salę, a on miał już zamykać drzwi.
- Zrobię co tylko mogę. - szepnął do Diego, zostawiając go przed wejściem.
Odetchnął i usiadł na krześle.
- Ona nie może umrzeć. Nie tak. - wyszeptał, chowając twarz w dłoniach.
León zrobił to samo.

***

- Ale mi napędziłaś strachu. - powiedział do Violetty.
- Już więcej nie będę nosiła talerzy. - uśmiechnęła się.
Operacja się udała, obydwoje są zdrowi i bezpieczni, na szczęście.
Nagle do sali wszedł chirurg, ten sam, z którym Diego rozmawiał przed operacją.
- Dobrze, że jesteście tu oboje. Nie mam tym razem dobrych wiadomości. - mówił, ciężko oddychając.
- Panie doktorze, proszę powiedzieć o co chodzi. - poprosiła Violetta, łapiąc silniej rękę Hiszpana.
- Zrobiliśmy resztę badań, by mieć pewność. Jeżeli pani zdecyduje się urodzić dziecko, nie przeżyje pani porodu. Jedynym wyjściem, by pani przeżyła, jest aborcja. - wycedził chirurg.
Violetta zaczęła płakać, nie mogła pogodzić się z diagnozą, nie mogła. Miała wybierać między swoją śmiercią, a śmiercią dziecka.
- Możesz nas zostawić.? - zapytał Diego, a lekarz natychmiast wyszedł.
- Urodzę to dziecko. - spojrzała na Hiszpana.
- Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz umrzeć. - zdenerwował się.
- To dziecko, będzie częścią mnie... - tłumaczyła, ale on jej nie słuchał.
- Violetta, ja nie chcę cię znowu stracić.! - krzyknął, a z jego oczu wypłynęły łzy.

***
Kilka godzin później...
***

Nie mógł uwierzyć, że ma stracić swoją ukochaną. Wiedział jedynie, że musi coś zrobić … wziął leżący na stole telefon i wybrał numer do bliskiego przyjaciela.Gdy wszystko z nim ustalił, przebrał się w piękny, czarny garnitur i od razu udał się do srebrnego auta, po czym ruszył w stronę szpitala. Ona czuła się coraz gorzej, czuła że braknie jej sił, wiedziała ze ma dla kogo żyć, ale to zaczynało robić się silniejsze od niej jedyne czego teraz chciała to ujrzeć swoją drugą połówkę … nie musiała na to długo czekać, Diego wparował do jej sali razem z mężczyzną którego nie znała, obaj byli ubrani w garnitury. Nie wiedziała co się dzieję, od razu spytała Hiszpana co jest grane.
- Czy chcesz za mnie wyjść ? – zapytał klękając przed jej łóżkiem. Łza spłynęła jej po policzku, a chłopak usłyszał twierdzącą odpowiedź po której pocałował Violette w policzek.
Zaczęła się ceremonia, na której zagościli lekarze i pielęgniarki czuwający nad Argentynką, w Sali pojawił się również Leon, Diego nie był z tego ucieszony, ale skoro jego najdroższa nie miała z tym problemu to on również.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą – w końcu padły tak długo wyczekiwane słowa. Nie zastanawiając się mężczyzna od razu złożył na ustach dziewczyny namiętny pocałunek, kiedy oderwał się od jej soczystych ust szepnął jej do ucha
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie …
Niestety nie dała rady dokończyć, coś się stało, sprzęt zaczął wariować, tętno się podwyższyło, a on trzymając rękę na jej okrągłym brzuchu poczuł mocne kopanie dziecka. Momentalnie odsunął się od jej łoża i pozwolił lekarzom do niej dojść. Doktor wydał polecenie by zabrać ją na salę operacyjną, zaczął się denerwować, ledwo powstrzymywał się od płaczu czego nie zrobił patrzący na całe zdarzenie Verdas. Pielęgniarki odblokowały łóżko na kółkach i ruszyły w stronę Sali, on razem z przyjacielem jego żony podążył za nimi. Szedł obok łóżka i złapał ją za rękę
- Nie możesz odejść – szepnął, a potem zniknęła w głębi Sali.

**********

Siedzieli tak oboje nie patrząc na siebie i czekają na lekarza. Mijały sekundy, minuty aż w końcu godziny, a nadal nikt nie wyłonił się z Sali operacyjnej na której leżała piękna brunetka, ich ukochana … W końcu drzwi spokojnie się otworzyły, a zza nich wyłonił się mężczyzna w długim niebieskim fartuchu. Diego i Leon natychmiast wstali z krzeseł i osaczyli doktora.
- I co z nią ? – odezwał się jako pierwszy Meksykanin. Nie usłyszeli od lekarza nic poza ciszą.
Temu od razu łzy zaczęły spływać po policzkach, a Hiszpan odszedł trochę dalej i załamany schował twarz w dłonie.
- Przykro mi – usłyszeli po chwili od lekarza prowadzącego który znów chciał wejść na salę. Zatrzymał się w drzwiach
- Który z panów to ojciec dziecka ? – Hiszpan od razu podszedł bliżej i oznajmił że to on. Doktor zaprosił go do środka. Obaj stanęli przed inkubatorem.
- To pana córka – oznajmił mężczyzna po czym poklepał Diego po plecach i odszedł. Hernandez patrzył na dziecko z góry. Dziecko płakało, mimo to widział ją … jej uśmiech, jej rysy twarzy. Za bardzo mu ją przypominała, nie chciał jej, tego dziecka bo za każdym razem widział by ją, a ona już nie jest na tym świecie … Wybiegł z Sali, chciał wyjść ze szpitala … odejść jak najdalej od tego dziecka, niestety przed tym powstrzymał go Leon chwytając go za ramię. Chłopak miał oczy zaczerwienione od łez.
- To twoja wina.
- Odwal się – odpowiedział, próbując się wyrwać.
- To twoje dziecko, to przez Ciebie ona …
-Jeśli chcesz możesz sobie wziąć to dziecko – przerwał mu, po czym wyrwał się z jego uścisku i wybiegł z budynku. Wsiadł za kierownice swojego auta i ruszył … jechał bardzo szybko, nie zwracając uwagi na inne pojazdy, chciał się tam jak najszybciej znaleźć, łzy zaczęły spływać po jego policzkach, nie chciał tego … nie tutaj, nie w tym miejscu,nie teraz …
W końcu dojechał, wyskoczył z auta i pobiegł, znał tą drogę na pamięć mimo to że nie było go tu od tak dawna. Po chwili był już na miejscu, przed nim pojawiła się piękna, kwiecista łąka, a słońce w tym miejscu wyglądało wyjątkowo pięknie, to było tutaj … to było ich miejsce … stąd pojechali na rozdanie świadectw … to właśnie tu wydarzyły się ich najpiękniejsze chwile … zaczął iść w głąb łąki, aż doszedł dokładnie w miejsce gdzie zawsze kładli koc i wspólnie na nim siadali. Tak jak kiedyś usiadł tam i zaczął płakać, siedział tam sam … bez niej, bez jego ukochanej, bez jego połówki, czuł że brakuje mu czegoś … brakuje mu siebie …. Bo to ona była częścią jego, a teraz stracił ją na dobre, przez to dziecko … nie mógł myśleć o tym jak o kimś, jak o żywej istocie, teraz była to rzecz która uśmierciła jego skarb, jego słońce, jego duszę … Wtedy coś poczuł, poczuł jak coś, a Mozę ktoś go obejmuje, wiatr zawiał mocniej mierzwiąc jego włosy, sięgnął do tylnej kieszeni jego spodni, znajdowało się tam jej zdjęcie. Przyglądał się mu z miłością, czuł jej obecność.
- Dbaj o nią – usłyszał czyjś głos.
- Kto tu jest ? – rzucił przed siebie, jeszcze nie wiedział że nikogo z nim na łące nie ma.
- Dbaj o moje marzenie – usłyszał po raz kolejny ten sam piękny głos, zaczął wołać, krzyczeć, ale już nikt mu nie odpowiedział. Wtedy wróciły do niego wspomnienia ….
- Zawsze marzyła o dziecku … - powiedział sam do siebie.
Cofnął się myślami w czasie, do chwili gdy ujrzał małą istotę w inkubatorze … a potem do momentu końca rozmowy z Leonem … nie mógł uwierzyć że to powiedział.
- Dziękuję – powiedział w pustąprzestrzeń, a po chwili był już w samochodzie w drodze do szpitala.
Leon patrzył na dziewczynkę, mimo że była taka malutka przypominała mu dziewczynę z którą kiedyś był i którą i tak wciąż kochał pomimo rozstania, myślał nad słowami Hiszpana, jego rozmyślenia rozproszył dźwięk otwieranych drzwi. To był Diego, ten który uciekł ze szpitala i zostawił jego własną córkę. Mężczyzna podszedł i wziął małą na ręce:
- Nikomu jej nie oddam – powiedział w stronę Meksykanina i ucałował czułko dziewczynki.

**********
Kilka lat później....
**********

- Tini które dzisiaj wybierasz ? – spytał swoją sześcioletnią córkę Diego.
- Dziś fiołki tato – odpowiedziała, wskazując na doniczkę kwiatów.
- Dzień dobry, poproszę te fiołki i jedną czerwoną różę – poprosił sprzedawczynię, ta od razu dała mu poproszone rzeczy i jak zwykle zniżyła mu cenę. Gdy mieli już kwiaty i jeden wcześniej kupiony znicz. Mężczyzna złapał małą dłoń dziewczynki i udali się w głąb cmentarza. Gdy dotarli na miejsce Martina postawiła doniczkę z kwiatami przy nagrobku, a jej tata zapalił znicz i postawił przed kwiatami wciąż trzymając różę w ręku. Razem z córką usiadł na ławeczce przed grobem żony
- Mamo w piątek w przedszkolu miałam przedstawienie na którym pierwszy raz śpiewałam – zaczęła opowiadać jakby do żyjącej Violetty – Tatuś był ze mnie dumny, bo wcześniej bardzo się bałam występować, prawda tato ?
- Prawda kochanie – odpowiedział.
- I jak skończyłam śpiewać to wszyscy zaczęli mi bić brawa, a po przedstawieniu Panie były też ze mnie dumne i powiedział że jeszcze na pewno będę miała szansę samej śpiewać .
Kiedy dziewczynka skończyła opowiadać drugą historię z jej młodego życia, przeszedł czas by wrócić do domu. Jak zawsze Diego poprosił by szła przodem, a córka grzecznie robiła to o co ją poprosił. Kiedy ona szła w stronę wyjścia ten wstał z ławki, przeżegnał się i powiedział w stronę nagrobku z napisem ,,Violetta Hernandez’’
- Nie ma cię już tyle lat, a ja ciągle myślę, że jeszcze do mnie przyjdziesz … tak bardzo Cię kocham – po czym położył czerwoną różę na płycie nagrobnej i pobiegł w stronę córki. 

***

Diego przychodził z Tini do grobu codziennie. Nikt z nich nie zauważył chyba, że obok grobu Violetty rosło drzewo wiśni. Nie ma w sumie w tym nic dziwnego, ale wiśnia nie miała owoców. Cały rok miała kwiatki, kwitła. Diego nie ożenił się ponownie, był wierny tylko swojej żonie. Wydał za mąż córkę, doczekał się wnuków, a starość spędził otoczony ciepłem rodzinnym. Gdy zmarł, pochowano go obok Violi. W dzień jego śmierci drzewo wiśni wydało owoce. Były słodkie i nigdy nie zscheły się. Byli już razem, na zawsze. Już nic nie mogło ich rozłączyć...



_______________________________________________

Oto mój pierwszy One Shot pisany z kimś, muszę przyznać że bardzo miło mi się go pisało razem z Leną :3
Dzięki niej wena mi trochę odżyła :D
Mam nadzieję ze również i wam spodoba się OS :*

Kursywa - Lena
Normalnie - Ja

Pewnie zauważyliście że kursywy jest więcej, ale sami wiecie jak teraz jest u mnie z weną, ważne że chociaż tyle napisałam :3

Czekamy na komentarze od was <3