***
Kolejny obchód pacjentów właśnie został ukończony. Przed nim tylko nocny dyżur. Wrócił do swojego gabinetu, gabinetu ordynatora oddziału. Dużo się wydarzyło od tamtej pory. Diego został lekarzem, niedawno ordynatorem. Swoje powołanie znalazł w pomaganiu i leczeniu ludzi, muzyka już nie jest tak ważna dla niego jak kiedyś. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na skórzany fotel obok biurka. Spojrzał na jej zdjęcie. Tak, nie zapomniał o niej, kocha ją do tej pory tak samo mocno.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym, żebyś tu była. - szepnął.
Nagle na korytarzu szpitalnym zrobiło się głośno. Hiszpan od razu wybiegł z gabinetu, zobaczyć, co jest źródłem całego zamieszania. Na horyzoncie ujrzał pędzących ratowników, ciągnących łoże z jakąś dziewczyną. Zawieźli ją od razu na salę chirurgiczną, a jeden ratownik stanął przy Diego.
- Zemdlała i spadła z wysokości jakiś 4-5 metrów. Właśnie skończyła występ. Badaliśmy ją, jest w 4 miesiącu ciąży. Musimy się pośpieszyć, inaczej może się to źle skończyć. Tu masz jej papiery, chirurdzy już na nią czekają.
Podał mu potrzebne dokumenty i pobiegł do sali. Diego miał sprawować opiekę nad dziewczyną, być jej lekarzem prowadzącym. Wrócił z powrotem do swojego gabinetu, usiadł na skórzanym fotelu i zaczął czytać papiery. ......... Nie mógł uwierzyć w to. Przecież.... Jego Violetta, jego Viola właśnie pojechała na salę chirurgiczną... Podszedł do okna i zaczął gorączkowo myśleć. 4 miesiąc ciąży, 4 miesiące w tył. Przecież, to dzień rozdania świadectw, pierwsza randka i... ich pierwszy raz. Ale zabezpieczali się, uważali. On będzie ojcem.... Jego kąciki ust powędrowali w górę, to znów opadły na myśl, że przecież Viola może umrzeć.
- Nie.... - szepnął.
Pobiegł do sali chirurgicznej, musiał być teraz przy niej musiał. Pędził po korytarzu jak oszalały, aż w końcu znalazł się przed drzwiami, gdzie prawdopodobnie odbywa się walka o życie jego ukochanej. Chciał wejść, gdy właśnie wyszedł z nich lekarz - chirurg, dobry znajomy Hiszpana.
- Co z nią.? - zapytał, przejęty każdym słowem.
- Uratowaliśmy ją i dziecko. Na szczęście nic nie zostało uszkodzone, krwotoku też nie ma. Nie musieliśmy jej nawet usypiać, wystarczyło ją wybudzić. Ale reszta należy do ciebie. Pacjentka jest w sali 33, zawieźliśmy ją tamtym wejściem. - wyjaśnił.
- Dziękuję. - powiedział Diego i udal się czym do ukochanej.
Tak bardzo się cieszył na myśl, że nic im nie jest. Tylko co, jeżeli ona go odrzuci. Nie może, przecież jest ojcem jej dziecka, ale to żadne wyjaśnienie. Teraz czuł jedynie lęk. Znalazł się w końcu przed salą numer 33. Zobaczył ją, zobaczył swoją Violę. Chyba spała, tak przynajmniej on wywnioskował z jej wyrazu twarzy. Wszedł do sali i usiadł na łóżku, przy ukochanej.
- Przepraszam, powinnam ci powiedzieć. - szepnęła, a z jej oka spłynęła łza.
- Violetta, to... to... to nie ważne. Teraz liczysz się ty i dziecko. Nic więcej. Violetta, ja cię kocham i nigdy o tobie nie zapomniałem. Cały czas czekałem, aż wrócisz, nie traciłem nadziei.- wyjaśnił.
Argentynka chwyciła go za rękę, pokazując w ten sposób, że ona czuje to samo. Pocałował ją, tak, jak całował ją kiedyś. Kochał ją, w końcu mógł być z nią szczęśliwy...
***
Kilka miesięcy później....
***
- Violetta, zaraz ci przyniosę śniadanie. Nie możesz się tak przemęczać. - powiedział do ukochanej, która właśnie spacerowała sobie po kuchni.
- Nie mogę bezczynnie siedzieć. Daj, to chociaż nakryję do stołu. - Vilu wzięła talerze i skierowała się w stronę stołu.
Szło jej dobrze, ale coś poszło nie tak. Argentynka straciła równowagę i upadła na podłogę, wydając głośny krzyk bólu. Chłopak przestraszył się i wyciągnął telefon, wzywając karetkę. Jego dziewczyna prawdopodobnie umierała, a on nie mógł nic zrobić. Nagle do kuchni wszedł León.
- A ty tu czego szukasz.?! - warknął Diego.
- Czemu ona leży.....? - zapytał z przerażeniem Meksykanin.
- Ona umiera cymbale.! - krzyknął Hiszpan, słysząc pod domek sygnał pogotowia.
***
- Bierzemy ją na salę.! - krzyczał chirurg, kierując ratownikami.
Wbiegli na salę, a on miał już zamykać drzwi.
- Zrobię co tylko mogę. - szepnął do Diego, zostawiając go przed wejściem.
Odetchnął i usiadł na krześle.
- Ona nie może umrzeć. Nie tak. - wyszeptał, chowając twarz w dłoniach.
León zrobił to samo.
***
- Ale mi napędziłaś strachu. - powiedział do Violetty.
- Już więcej nie będę nosiła talerzy. - uśmiechnęła się.
Operacja się udała, obydwoje są zdrowi i bezpieczni, na szczęście.
Nagle do sali wszedł chirurg, ten sam, z którym Diego rozmawiał przed operacją.
- Dobrze, że jesteście tu oboje. Nie mam tym razem dobrych wiadomości. - mówił, ciężko oddychając.
- Panie doktorze, proszę powiedzieć o co chodzi. - poprosiła Violetta, łapiąc silniej rękę Hiszpana.
- Zrobiliśmy resztę badań, by mieć pewność. Jeżeli pani zdecyduje się urodzić dziecko, nie przeżyje pani porodu. Jedynym wyjściem, by pani przeżyła, jest aborcja. - wycedził chirurg.
Violetta zaczęła płakać, nie mogła pogodzić się z diagnozą, nie mogła. Miała wybierać między swoją śmiercią, a śmiercią dziecka.
- Możesz nas zostawić.? - zapytał Diego, a lekarz natychmiast wyszedł.
- Urodzę to dziecko. - spojrzała na Hiszpana.
- Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz umrzeć. - zdenerwował się.
- To dziecko, będzie częścią mnie... - tłumaczyła, ale on jej nie słuchał.
- Violetta, ja nie chcę cię znowu stracić.! - krzyknął, a z jego oczu wypłynęły łzy.
***
Kilka godzin później...
***
Nie mógł uwierzyć, że ma stracić swoją ukochaną. Wiedział jedynie, że musi coś zrobić … wziął leżący na stole telefon i wybrał numer do bliskiego przyjaciela.Gdy wszystko z nim ustalił, przebrał się w piękny, czarny garnitur i od razu udał się do srebrnego auta, po czym ruszył w stronę szpitala. Ona czuła się coraz gorzej, czuła że braknie jej sił, wiedziała ze ma dla kogo żyć, ale to zaczynało robić się silniejsze od niej jedyne czego teraz chciała to ujrzeć swoją drugą połówkę … nie musiała na to długo czekać, Diego wparował do jej sali razem z mężczyzną którego nie znała, obaj byli ubrani w garnitury. Nie wiedziała co się dzieję, od razu spytała Hiszpana co jest grane.
- Czy chcesz za mnie wyjść ? – zapytał klękając przed jej łóżkiem. Łza spłynęła jej po policzku, a chłopak usłyszał twierdzącą odpowiedź po której pocałował Violette w policzek.
Zaczęła się ceremonia, na której zagościli lekarze i pielęgniarki czuwający nad Argentynką, w Sali pojawił się również Leon, Diego nie był z tego ucieszony, ale skoro jego najdroższa nie miała z tym problemu to on również.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą – w końcu padły tak długo wyczekiwane słowa. Nie zastanawiając się mężczyzna od razu złożył na ustach dziewczyny namiętny pocałunek, kiedy oderwał się od jej soczystych ust szepnął jej do ucha
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie …
Niestety nie dała rady dokończyć, coś się stało, sprzęt zaczął wariować, tętno się podwyższyło, a on trzymając rękę na jej okrągłym brzuchu poczuł mocne kopanie dziecka. Momentalnie odsunął się od jej łoża i pozwolił lekarzom do niej dojść. Doktor wydał polecenie by zabrać ją na salę operacyjną, zaczął się denerwować, ledwo powstrzymywał się od płaczu czego nie zrobił patrzący na całe zdarzenie Verdas. Pielęgniarki odblokowały łóżko na kółkach i ruszyły w stronę Sali, on razem z przyjacielem jego żony podążył za nimi. Szedł obok łóżka i złapał ją za rękę
- Nie możesz odejść – szepnął, a potem zniknęła w głębi Sali.
**********
Siedzieli tak oboje nie patrząc na siebie i czekają na lekarza. Mijały sekundy, minuty aż w końcu godziny, a nadal nikt nie wyłonił się z Sali operacyjnej na której leżała piękna brunetka, ich ukochana … W końcu drzwi spokojnie się otworzyły, a zza nich wyłonił się mężczyzna w długim niebieskim fartuchu. Diego i Leon natychmiast wstali z krzeseł i osaczyli doktora.
- I co z nią ? – odezwał się jako pierwszy Meksykanin. Nie usłyszeli od lekarza nic poza ciszą.
Temu od razu łzy zaczęły spływać po policzkach, a Hiszpan odszedł trochę dalej i załamany schował twarz w dłonie.
- Przykro mi – usłyszeli po chwili od lekarza prowadzącego który znów chciał wejść na salę. Zatrzymał się w drzwiach
- Który z panów to ojciec dziecka ? – Hiszpan od razu podszedł bliżej i oznajmił że to on. Doktor zaprosił go do środka. Obaj stanęli przed inkubatorem.
- To pana córka – oznajmił mężczyzna po czym poklepał Diego po plecach i odszedł. Hernandez patrzył na dziecko z góry. Dziecko płakało, mimo to widział ją … jej uśmiech, jej rysy twarzy. Za bardzo mu ją przypominała, nie chciał jej, tego dziecka bo za każdym razem widział by ją, a ona już nie jest na tym świecie … Wybiegł z Sali, chciał wyjść ze szpitala … odejść jak najdalej od tego dziecka, niestety przed tym powstrzymał go Leon chwytając go za ramię. Chłopak miał oczy zaczerwienione od łez.
- To twoja wina.
- Odwal się – odpowiedział, próbując się wyrwać.
- To twoje dziecko, to przez Ciebie ona …
-Jeśli chcesz możesz sobie wziąć to dziecko – przerwał mu, po czym wyrwał się z jego uścisku i wybiegł z budynku. Wsiadł za kierownice swojego auta i ruszył … jechał bardzo szybko, nie zwracając uwagi na inne pojazdy, chciał się tam jak najszybciej znaleźć, łzy zaczęły spływać po jego policzkach, nie chciał tego … nie tutaj, nie w tym miejscu,nie teraz …