*Kilka dni później*
Violetta
Violetta
Wciąż nie mogę w to uwierzyć. To już dziś. W tym własnie dniu zadebiutuję na scenie, nie jako Violetta Castillo uczennica Studia On Beat lecz jako Violetta Hernandez solowa piosenkarka. A co w tym wszystkim jest najlepsze ? Że będą przy mnie moi najbliżsi - tata z Angie, moje dwie najlepsze przyjaciółki czyli Fran i Cami razem z Maxim, mój stuknięty, lecz kochany kuzyn Federico ze swoją żoną Ludmiłą i oczywiście jedna z najważniejszych dla mnie osób ... D
- Violu schodź na dół bo spóźnisz się na swój własny koncert ! - krzyknął z dołu mój mąż. Tak to właśnie o nim myślałam. Jest dla mnie wszystkim, nie wiem co bym zrobiła bez jego pomocy, wsparcia, ogólnie bez niego ...
- Już schodzę, tylko skończę się szykować - zawołałam z pokoju, tak naprawdę już dawno byłam gotowa by wyjść. Teraz siedziałam na łóżku i przeglądałam mój stary album fotograficzny, a raczej stary album mojej mamy. Chciałabym by była w tym dniu przy mnie ... tata opowiadał mi o jej karierze ... każde kolejne wejście na scenę dawało jej większe szczęście od poprzedniego. Czuła się jak ryba w wodzie, to było jej powołaniem, jej pasją, jej życiem ... Nagle poczułam czyjś oddech na karku.
- Na pewno byłabym z ciebie dumna - usłyszałam w uchu melodyjny głos Diego. Odwróciłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Dziękuję - powiedziałam, a następnie znajdując się na jego rękach - Co ty robisz ? - zaczęłam się śmiać.
- Za wolno Ci jakoś szło to schodzenie na dół, więc Ci pomogę - uśmiechnął się do mnie szeroko i zaczął znosić ze schodów, a dotknęłam ziemi dopiero przed samochodem do którego potem wsiadłam i razem z Hiszpanem pojechaliśmy do teatru w którym miał odbyć się koncert.
Wszyscy już tam na nas czekali. Do sali przybywało coraz więcej osób. Serce zaczęło walić jak oszalałe, a moi przyjaciele będący na razie ze mną za kulisami próbowali mnie uspokoić.
W końcu wybiła ta godzina. Drzwi zamknięte, wszyscy są na miejscach, a moi towarzysze wrócili zająć normalne miejsca:
- Powodzenia - powiedział na koniec Diego lekko mnie całując, następnie znikając za kotarą. Wszystko było już gotowe. Czas na show !
Diament na którym stałam zaczął się podnosić przy czym mogłam zobaczyć rozżarzały tłum moich fanów w których wciąż nie wierzyłam. Stres który czułam wcześniej momentalnie znikł, robiłam to co kochałam najbardziej - śpiewałam.
Wiesz że się zmieniam
kiedy tutaj jesteś.
Czuje się inaczej
Ponieważ mnie uszczęśliwiasz...
Jak chcesz żebym cię kochała
jeśli kocham cię a ty
nie chcesz żebym cię kochała
tak jak chcę cię kochać.
Po każdej piosence otrzymywałam minutową przerwę by znów wrócić do oszalałego tłumu w którym nie mogłam wypatrzyć mojego męża i reszty.
Koncert powoli dobiegał końca, miałam zamiar śpiewać finałową piosenkę gdy nagle jeden z członków ekipy wniósł dwa krzesła na scenę, a drugi dwa statywy. Lekko się zdziwiłam, przecież tego nie było w planie. Na scenie pojawił się mój menadżer:
- Teraz czas na dodatkową piosenkę. Przywitajcie gromkimi brawami Diego ! - krzyknął i zbiegł ze sceny na której chwilę potem wbiegł mój mąż. Usiadłam na krześle, a on na przeciwko mnie z gitarą.
- Kocham Cię - szepnął i zaczęliśmy śpiewać nasz wspólny utwór
Tyle czasu chodząc z tobą.
Pamiętam dzień w którym cię poznałam.
Miłość we mnie urodziła się
Twój uśmiech mnie nauczył
Że za chmurami zawsze będzie słonce.
Kiedy skończyliśmy śpiewać, razem wstaliśmy i ukłoniliśmy się. Nagle Diego podniósł mnie i pocałował na co wszyscy zaczęli klaskać. Byłam naprawdę szczęśliwa i z chęcią odwzajemniłam pocałunek. Została mi jeszcze jedna piosenka do zaśpiewania, więc mój ukochany zszedł ze sceny pożegnany brawami i wrócił do naszych znajomych.
Po zaśpiewaniu wszystkich piosenek zeszłam powoli ze sceny, żegnając się ze wszystkim słowami:
- Dziękuję wam wszystkim, do zobaczenia !
Trochę czasu musiało minąć zanim wszyscy opuszczą miejsce występu. Nie spodziewałam się nawet takich tłumów. Gdy wewnątrz zostałam tylko ja, ekipa i najbliżsi wróciłam na scenę i spojrzałam na pustą przestrzeń. Pomyśleć że parę minut temu było tu pełno nieznanych mi twarzy.
- Byłaś nieziemska ! - krzyczeli do mnie przyjaciele z końca sali idąc w moją stronę.
- Oj nie przesadzajcie - mówiłam podchodząc do krawędzi sceny.
Nagle potknęłam się o kabel ...
- Violetta ! - krzyknął Diego. Ostatnim moim widokiem był biegnący do mnie Hiszpan ...
Diego
Próbowałem ją ocucić w czasie gdy karetka była w drodze. Nie dawała żadnego znaku życia poza lekkim unoszeniem się klatki piersiowej. Cały się trząsłem z resztą tak samo jak dziewczyny. Fede i Maxi próbowali nas uspokoić, niestety na marne.
W końcu pogotowie przyjechało i bez zbędnych na ten czas pytań zawieźli ją do szpitalu. Od razu wsiedliśmy do auta Włoszki i ruszyliśmy za owym pojazdem.
Byliśmy już na miejscu i czekaliśmy na wyniki badań. Od razu zabrali ją na tomografię i rezonans magnetyczny. Same te nazwy przyprawiały mnie o ciarki. Czy naprawdę zwykły upadek ze sceny może być aż tak poważny ? Modliłem się by tak nie było. Wskazówki zegara zatrzymały się dla mnie w miejscu, chodziłem w tą i z powrotem nie wiedząc co myśleć, co zrobić ... Nareszcie doktor przyszedł do nas, a Violetta została zawieziona do sali.
- I co z nią ? - od razu spytałem. Lekarz spuścił głowę w dół i nic nie odpowiedział. Powtórzyłem pytanie głośniej.
- Najlepiej będzie jak pan sam zobaczy - powiedział cicho. Oznaczało to że na razie tylko ja jako jej małżonek mogę ją zobaczyć. Gdy tylko wszedłem do pokoju w którym leżała podbiegłem do niej, klękając przed łóżkiem i łapiąc za rękę.
- Violu ? - chciałem zwrócić jej uwagę. Ona momentalnie zabrała rękę i lekko odsunęła się - O co chodzi kochanie ? - spytałem.
- Kim jesteś ?
____________________________________________________
Dziś bez zbędnych ceregieli bo pewnie i tak tego co jest pod rozdziałem nie czyta xD
9 kom. - NEXT
Ps. Wszystkim życzę udanych wakacji ! <3
//Mrs.Dominguez